Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 7 listopada 2011

6.
Zdjął z haka upolowane ptactwo i na tarasie sparzył gorącą wodą. Zaczął je skubać i oprawiać. Z jednej kaczki postanowił zrobić rosół z kluskami, drugą zaplanował upiec. Gdy się z tym uporał, przygotował deser z żurawin i piure z ziemniaków i rzepy. Potem, ogarnął trochę w mieszkaniu.
Wyrobił się ze wszystkim do wczesnego popołudnia. Nie jadł śniadania, więc wszędobylskie zapachy sprawiły, iż był już naprawdę głodny. Szybko wyłożył wszystko do świątecznej zastawy i ustawił na zaścielonym obrusem stole. Do nich dodał nalewkę z borówek i mały wazon z polnymi kwiatami. Rozpoczął samotny, świąteczny obiad. Jadł z apetytem, popijając co i rusz nalewkę z małej kryształowej szklaneczki.
Wspominał minione chwile. I niby był pogodzony z losem, to jednak tragedia ta tkwiła mocno w jego sercu. Twierdził że to nie sprawiedliwe, co spotkało jego najbliższych. Tyle kochających się ludzi żyje ze sobą aż do śmierci, a tu tyle radości przekreślone w jednej chwili. Dlaczego oni… Dlaczego mnie to spotkało? Tak… – westchnął w końcu – Choćby dla zachowania tych wspomnień trzeba żyć dalej.   
Skończył jeść posiłek i wyszedł na taras. Skręcił sobie papierosa i zapalił. Stanął opierając się o barierkę i spojrzał na skąpaną w słońcu  dolinę. Wszystkie kolory stawały się teraz bardzo intensywne. Wyraźnie było widać wielkie połacie traw, w całej palecie ich rdzawych barw. Czerwone krzewy, żółte brzozy i wijąca się między nimi jak wąż, turkusowa wstęga rzeki.
Zaciągnął się głęboko. Nad łąką latały ptaki, czujnie wypatrujące na niebie drapieżników. Z trawy wystawały od czasu do czasu uszy kicających zajęcy. A nad tym wszystkim, pośrodku doliny, czuwał dumny ze swego wspaniałego poroża jeleń, który przybył tu z całą swoją rodziną.

                                                                                                  ***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz