Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 15 listopada 2011

11.

Nie bardzo wiedział, co ma teraz zrobić. Nie mógł już mu pomóc. Trzeba było czekać i być dobrej myśli. Wyszedł na dwór rozsiodłać konia. Uwiązał go na trawie i jakoś nie miał ochoty na nic więcej. Miał w oczach sidła i psa. Swoje sidła. Wiele zwierząt złapał we wnyki, ale ten widok zrobił na nim wyjątkowe wrażenie. Skłonił do zastanowienia.
Nie musiał przecież zastawiać sideł. Miał na koncie w banku, przecież pokaźną sumkę, ze sprzedaży farmy i ziemi. Wiedział że złapane w jego wnyki zwierzęta cierpią, ale godził się z tym. Ale teraz, gdy w jego wnyki wpadł pies. Coś go ruszyło, pojawiły się wyrzuty sumienia. Wyobraził sobie jego cierpienia i przy okazji pozostałych zwierząt które złapał. Poczuł się podle. Chciał o tym zapomnieć, chodził z kąta w kąt, ale to mu nie dawało spokoju.      
Przecież w sumie, postępował tak, jak ten zboczeniec co zamordował jego żonę i córkę... Coś w nim pękło. Wyszedł na taras, bezwiednie sięgnął po sakiewkę z tytoniem, skręcił papierosa i zapalił. Oparł się o barierkę i popatrzył pustym wzrokiem w dal. Stał tak zamyślony. Oprzytomniał gdy papieros zaczął parzyć mu palce.

Wiedział już co zrobi. Wyszedł z domu, osiodłał ponownie konia i szybko ruszył w kierunku zastawianych sideł. Gdy zajechał, po kolei, usuwał i niszczył wszystkie pułapki i wnyki. W jednej z nich była młoda łasiczka. Bez namysłu wypuścił ją na wolność. Kilkoma kopnięciami buta rozwalił drewnianą pułapkę. Zniszczył i zakopał wszystkie. Tylko kilka zwojów drutu i metalowych mechanizmów, co mogły by mu przydać się w domu wziął ze sobą.
                    Rozglądnął się dookoła. Chyba mu ulżyło i był usatysfakcjonowany, bo uśmiechnął z zadowoleniem. Mógł wsiąść już na konia i wrócić do domu.

                                                                                                 
***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz