Już od dawna nosiłem się z myślą o stworzeniu „czegoś” na ten temat. Tylko jak o tym pisać, by zostać poprawnie zrozumianym?
No bo jeśli umierając zostaje wskrzeszona
dusza, to i cała nasza zarazem mądrość pozostaje. Jeśli tak i w zaświatach”
jest wspaniale, to dlaczego „dusza” nie skontaktuje się z naszą rodziną po
śmierci i nie powie, „nie bójcie się nic?” i nie powie jak tam jest?
Nie może… - Bzdura! Fizycznie to
było by możliwe, bo dusza była przez lata całą mocą z nami związana... Bardzo
pasuje w tej sekwencji stwierdzenie że duszy nie ma. Ale jeśli tak, to i Boga
nie ma, stwórcy, diabla, nieba…
Ale mówi się o życiu po śmierci,
światach równoległych, duszach, przepowiedniach, czarach, psychokinezie, czy
telepatii… Jeśli tylko pół procenta z tego jest prawdziwa, to coś w tym chyba
jest...
Transcendentalizm, wychodzenie poza granice. Ulotne,
pozazmysłowe doświadczanie czegoś… Już od dawna zadaję sobie pytanie, do czego
ludziom jest potrzebne ciało? No tak, do prokreacji, ktoś powie, bo to bardzo
przyjemne uczucie. Darwinowski motor postępu. Tak mają zwierzątka, ptaszki
żabki…
Jednak ja zapytam powtórnie – po
co człowiekowi jest to ciało? Człowiek rodzi się, uczy, zdobywa doświadczenie
rozwija umiejętności, abstrakcyjne myślenie i… Co się dzieje dalej, po śmierci?
Ciało gnije, przepraszam, obraca się w pył, a co z tym co powstało w głowie,
tym czymś co nazywamy mądrością, odczuciami, doświadczeniem?
…No tak, można powiedzieć że „wiedza”
jest przekazywana z pokolenia na pokolenie poprzez książki, doświadczenia,
obserwację. - Dziadek - wnuczce, mistrz - uczniowi… Ale widzę tu jakąś pustkę.
Czegoś mi tu brakuje, jakiegoś ogniwa w łańcuchu…
Nie widzę sensu w tym bałaganie, brak
jest logiki… Skąd to się bierze?
Jest jednak chyba jakaś „Wyższa
mądrość”, określana w różnych kulturach jako – Bóg.
Bóg jest, wszystko widzi, czuwa i
ocenia, po śmierci wynagradza za postępki, albo karze… To jest logiczne, nadaje
sensu naszemu bytowi, ale za płytkie jak na moją inteligencję.
Zostawmy kaznodziei, księży,
papieży, bo są to ludzie którzy całą tą religijną otoczkę wymyślili, żyją w
niej i czerpią z niej korzyści. Nie o tym chcę mówić… To nie jest godne by
poruszać tak poważną kwestię w takim otoczeniu...
Chodzi o to, by wyobrazić sobie
to coś, co istnieje obok nas… Bo coś we mnie chce w to wierzyć…
W filmie „Kontakt” Mówi się o
wyższej, dokładnie nie sprecyzowanej i bezosobowej „Istocie”, która skontaktowała się z nami by powiedzieć
ludzkości, że jesteśmy za mali, że mamy za malutkie rozumki, by dostrzec to, co
„Oni” mogli by nam przekazać. Po prostu, nie dojrzeliśmy do tego…
Mówi się o podróżach kosmicznymi
korytarzami, tunelami podprzestrzennymi, które zakrzywiają przestrzeń i
umożliwiają błyskawiczną komunikację… Właśnie to dobre stwierdzenie,
komunikację… Bo po co mając komputer, komórki, satelity mamy się przemieszczać
w celu wymiany myśli, poglądów, poszerzania wiedzy? Komunikujemy się, a za
chwilę nie będą nam do tego potrzebne ręce. Chipy komunikujące się z naszym
mózgiem przejmą całą strefę związaną z naszymi myślami, doświadczeniem, tym czego
się zdążyliśmy nauczyć, czyli naszą pokoleniową wiedzą...
I tu znowu dochodzimy do pytania.
Po co nam teraz do rozwoju umysłu potrzebne jest to przeszkadzające na każdym
kroku ciało? Do kręcenia korbą, owszem, ciało jest potrzebne. Ale do przekazywania
myśli, mądrości? Toż to tylko hamuje…
W podróżach nasze ciało hamuje
prędkość światła, przeciążenia, głód. Znawcy tematu mówią, że po tej granicznej
prędkości już nic nie ma. Struktura atomu i na przykład układ słoneczny, wydaje
się zjawiskiem bardzo podobnym, ma jak nasze ciało wagę, po prostu znaną
nam - „fizyczność”…
Co to są czarne dziury?
Antymateria? Czy nie dziwi nas tybetański mnich, który co prawda ma ciało, ale
potrafi nie jeść, nie pić, potrafi zapanować nad emocjami, popędem, ciałem.
Mówi że żyje energią świata, słońca, kosmosu…
Przykład mnicha przedstawiłem tu trochę
z przekory, bo różnie się o tym mówi i nie ma naukowych dowodów że mówią
prawdę. Ale jeśli z pośród tysięcy joginów, mnichów, czy inaczej nazywających
się „cudaków” choć jeden jest „prawdziwy”… To coś w tym jest…
W takim aspekcie moje pytanie o
transcendentalizm, o wyzbycie się ciała w imię wyższych racji. Wyzbycie się
potrzeb, emocji, dóbr, popędu, chorób zdobyczy, cywilizacyjnych itp. Jest pytaniem
nadzwyczaj oryginalnym i ciekawym.
Jeśli moje rozważania idą w dobrym kierunku,
to co dalej? Rozum podpowiada idź dalej, snuj rozważania i dociekaj… Jednak ja
w tym momencie mogę tylko przytoczyć słowa z filmu…
Jeszcze moja wiedza jest niewystarczająca,
emocjonalnie nie dojrzałem, a rozum mam za ubogi, by zrozumieć to o czym
moglibyśmy ci opowiedzieć…
Rozum, jako połączona z wielu istota - w wielki byt, (takie mrowisko, komputer, internet). Poszerzająca swoją wiedzę i pozbawiona pragnień fizycznych... Ten byt jest możliwy, to scala w logiczną całość moje rozważania, ale żadnych dowodów na to nie mam... Więc chyba na tym skończę… ;-D
Rozum, jako połączona z wielu istota - w wielki byt, (takie mrowisko, komputer, internet). Poszerzająca swoją wiedzę i pozbawiona pragnień fizycznych... Ten byt jest możliwy, to scala w logiczną całość moje rozważania, ale żadnych dowodów na to nie mam... Więc chyba na tym skończę… ;-D