128.
- Zapanowała chwila
ciszy i oczekiwania. Karol widząc że staje się to niezręczne, zaczął
kontynuować swój wywód dalej.
- Wiem, że to
nie tak powinno wyglądać. Spotkanie powinno być spontaniczne, radosne,
pozbawione przymusu spowodowanego moją chorobą. To moja wina i całą winę biorę
na siebie. To wszystko jest za późno i nie tak…
- Widać że
Karola dużo kosztowało to całe wystąpienie. Teraz nawet czuć było rezygnację i
zwątpienie we własne siły. Mama Karola podniosła się z krzesła by coś
powiedzieć, ten jednak powstrzymał ją gestem dłoni i kontynuował.
- Bardzo bym
chciał naprawić co zepsułem. Skrzywdziłem swoją żonę, ale i skrzywdziłem bardzo
swego syna. Po wielu rozmowach przeprowadzonych z nim, dopiero teraz wiem jak
bardzo. Dla własnej wygody, pozbawiłem syna matki. Nie wiem jak mogłem być taki
zadufany w sobie i arogancki.
Zamyślił się na
kilka chwil i zaczął kończyć już swój wywód.
- Widząc
potrzebę zapewnienia swojemu synowi rodziny, zwłaszcza że na naprawienie zła które
uczyniłem, nie mam już czasu. Bardzo bym chciał, - trochę wygląda to jak mój
testament – mruknął – żeby Adaś powrócił do Joanny, swojej rodzonej matki.
Zwłaszcza że, to wiem na pewno, oboje tego bardzo pragną. Chciałbym aby
obydwoje z Jackiem, którego też dotknęła wielka tragedia, stali się prawdziwą
rodziną. Pełną wspólnej miłości, zapewniającej bezpieczeństwo Adasiowi, którego
mimo chęci nie mogę teraz zapewnić.
Acha i jeszcze
jedno, a tak właściwie wielka prośba do was… Wiem, że Adaś i moi rodzice, zresztą
moja cała rodzina, przez te lata nawiązali prawdziwą więź emocjonalną.
Chciałbym, by jej nie przerywać, a kultywować i szanować. To jest takie rzadkie
i warte pielęgnacji...
To wszystko. O
tym, chciałem gromadząc was teraz tutaj, powiedzieć. Możecie dać odpowiedź
teraz, albo przemyśleć ją w domu i odpowiedzieć później. Tylko mam prośbę, nie
przeciągajcie za bardzo odpowiedzi w czasie. Nie mam go za wiele. Bardzo bym
chciał Adasiowi zapewnić przed śmiercią jak najlepszą opiekę…
- Karol
skończył. Przez krótką chwilę nikt nie zabierał głosu. Zapanowała lekka
konsternacja. Patrzono po sobie i w duchu zadawano pytanie. Kto powinien teraz
coś powiedzieć.
Milczenie
przerwał Jacek.
- Nie należę do
osób najbardziej zaangażowanych. W sumie nie znam tu, oprócz Joanny nikogo. Wygląda
to jak narada rodzinna, a ja jej członkiem nie jestem… Chcę jednak powiedzieć,
że spodziewaliśmy się takiej woli, takiego… w sumie… apelu, prośby. Już dłuższy
czas nosimy się z myślą by zalegalizować nasz związek z Joanną. Jest w nim jak
najbardziej miejsce dla Adasia. Chciałbym być dla niego prawdziwym ojcem, a i
pozbawiać go rodziny nie mam najmniejszego zamiaru… To tyle chciałem powiedzieć
od siebie. Myślę, że teraz powinna coś powiedzieć Joanna, więc...
- Właściwie, to
już wszystko zostało tu powiedziane. Nie mam zamiaru roztrząsać tej całej
historii. Bo nie jest ona ani miła, ani dla nas wszystkich przyjemna. Wszyscy
mają sobie coś do zarzucenia.
Mam tylko
pytanie dla Adasia. Najważniejszej osoby w tym całym zamieszaniu. Jak się w tym
wszystkim odnajduje? Co o tym wszystkim myśli? Czy chce z nami zamieszkać?
Wszyscy
skierowali wzrok na Adama, który raz czerwony, raz biały, zbierał myśli i
odwagę by coś mądrego odpowiedzieć. Mimo, że był tylko nastolatkiem, to jednak rozsądek
z jakim odpowiedział zaskoczyło wszystkich…
- Chcę
powiedzieć, że spodziewałem się raczej kłótni. A tu żadnego wygrażania,
wylewania na siebie żalów. Żadnej prywaty. Zaskoczyło mnie to wszystko… Nie
wiem i teraz biję się z myślami - po co to wszystko było… Te rozstanie,
ucieczka, rozterki, dzisiejsze spotkanie. Pytacie jakie jest moje zdanie po
usłyszeniu tego wszystkiego?
Wolałbym żeby to
wszystko się nie zdarzyło. I choroby i te przepychanki, mam wielki żal o to
wszystko. Wiem, że tego czasu nie da się cofnąć i słów wypowiedzianych nie da
się jak gumką wytrzeć. Chociaż jestem bardzo zły na los jaki mi zgotowano,
zgadzam się na wszystko co powiedział mój ojciec. Chciałbym wrócić do mamy i
myślę że potrafimy się dogadać. Jestem w tym względzie, raczej dobrej myśli.
Chciałbym jednak aby ten czas jaki został dany memu ojcu, spędzić razem z nim.
Taką mam prośbę. To wszystko co mam do powiedzenia. Nie chcę już się w żadnej
sprawie wypowiadać i zostawmy to wszystko już tak jak jest…
- Masz rację
Adasiu - Stanowczym głosem przejęła inicjatywę babcia Marysia. - Zostawmy już
ten temat. Teraz czas na ciasto, kawę i herbatę która już czeka w kuchni na
podanie. A może ktoś chce coś mocniejszego? Naleweczkę lub destylacik?
- Tak, tak. –
Wtrącił dziadek Włodek – podam kieliszki… Przedyskutujemy jeszcze wszystko przy stole, a teraz…
***