129.
- Joanno, to nie
było takie straszne jak wyglądało. Nie uważasz?
Spytał Jacek gdy
wsiadali tuż po zakończeniu wizyty do samochodu.
- Nie było. Masz
rację. Wyobraźnia podpowiadała mi niesamowite cuda, najadłam się nerwów co nie
miara. A tu spotkanie okazało się całkiem sympatyczne. Nie potrzebnie się tak
martwiłam.
- A co nie
mówiłem? – Z satysfakcją powiedział Jacek. – Nie martw się na zapas.
- Nie martw się
na zapas… Myślisz, że tak hop siup i nerwy zamienią się w radość. To nie jest
tak. Za wiele czasu upłynęło, za wiele słów zostało powiedziane. Miałam prawo
się martwić…
- No nie
denerwuj się tak.
- To nie mów w
ten sposób.
- Sory kochanie.
Ale najważniejsze, że wszystko mamy już za sobą. Już nie ma o co się martwić.
Wszystko zostało załatwione w taki sposób jak myśleliśmy. Nie stresuj się już,
Kocham cię. Wiesz?…
Cmokną w jej
kierunku i przesłał całusa. Joanna się uśmiechnęła i z lekkim przekąsem powiedziała.
- A te słowa o
zalegalizowaniu związku, to były publiczne oświadczyny?
- Hmm. A nie
uważasz że powinienem w tamtej chwili tak powiedzieć? – Przymrużył oko.
- Jacek!!!
- Tak masz
rację, to były moje publiczne oświadczyny… Teraz kochanie nie masz innego
wyjścia jak za mnie wyjść. Wszystko ustalone.
- To może data
ślubu też?
- Też.
Dwudziestego czerwca, może być?
Joanna
zaniemówiła… To były jej urodziny. Spojrzała na Jacka, a on uśmiechnięty,
udając że nie widzi jej wzroku, prowadził samochód dalej, z cicha pogwizdując.
***
Do zobaczenia po majowym Weekendzie... ;-))) ;-*
Do zobaczenia po majowym Weekendzie... ;-))) ;-*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz