Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 26 kwietnia 2012

129.

- Joanno, to nie było takie straszne jak wyglądało. Nie uważasz?
Spytał Jacek gdy wsiadali tuż po zakończeniu wizyty do samochodu.
- Nie było. Masz rację. Wyobraźnia podpowiadała mi niesamowite cuda, najadłam się nerwów co nie miara. A tu spotkanie okazało się całkiem sympatyczne. Nie potrzebnie się tak martwiłam.
- A co nie mówiłem? – Z satysfakcją powiedział Jacek. – Nie martw się na zapas.
- Nie martw się na zapas… Myślisz, że tak hop siup i nerwy zamienią się w radość. To nie jest tak. Za wiele czasu upłynęło, za wiele słów zostało powiedziane. Miałam prawo się martwić…
- No nie denerwuj się tak.
- To nie mów w ten sposób.
- Sory kochanie. Ale najważniejsze, że wszystko mamy już za sobą. Już nie ma o co się martwić. Wszystko zostało załatwione w taki sposób jak myśleliśmy. Nie stresuj się już, Kocham cię. Wiesz?…
Cmokną w jej kierunku i przesłał całusa. Joanna się uśmiechnęła i z lekkim przekąsem powiedziała.
- A te słowa o zalegalizowaniu związku, to były publiczne oświadczyny?
- Hmm. A nie uważasz że powinienem w tamtej chwili tak powiedzieć? – Przymrużył oko.
- Jacek!!!
- Tak masz rację, to były moje publiczne oświadczyny… Teraz kochanie nie masz innego wyjścia jak za mnie wyjść. Wszystko ustalone.
- To może data ślubu też?
- Też. Dwudziestego czerwca, może być?
Joanna zaniemówiła… To były jej urodziny. Spojrzała na Jacka, a on uśmiechnięty, udając że nie widzi jej wzroku, prowadził samochód dalej, z cicha pogwizdując.
                                                                          ***
Do zobaczenia po majowym Weekendzie... ;-)))   ;-*


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz