Łączna liczba wyświetleń

środa, 25 kwietnia 2012

128.

- Zapanowała chwila ciszy i oczekiwania. Karol widząc że staje się to niezręczne, zaczął kontynuować swój wywód dalej.
- Wiem, że to nie tak powinno wyglądać. Spotkanie powinno być spontaniczne, radosne, pozbawione przymusu spowodowanego moją chorobą. To moja wina i całą winę biorę na siebie. To wszystko jest za późno i nie tak…
- Widać że Karola dużo kosztowało to całe wystąpienie. Teraz nawet czuć było rezygnację i zwątpienie we własne siły. Mama Karola podniosła się z krzesła by coś powiedzieć, ten jednak powstrzymał ją gestem dłoni i kontynuował.
- Bardzo bym chciał naprawić co zepsułem. Skrzywdziłem swoją żonę, ale i skrzywdziłem bardzo swego syna. Po wielu rozmowach przeprowadzonych z nim, dopiero teraz wiem jak bardzo. Dla własnej wygody, pozbawiłem syna matki. Nie wiem jak mogłem być taki zadufany w sobie i arogancki.
Zamyślił się na kilka chwil i zaczął kończyć już swój wywód.
  
- Widząc potrzebę zapewnienia swojemu synowi rodziny, zwłaszcza że na naprawienie zła które uczyniłem, nie mam już czasu. Bardzo bym chciał, - trochę wygląda to jak mój testament – mruknął – żeby Adaś powrócił do Joanny, swojej rodzonej matki. Zwłaszcza że, to wiem na pewno, oboje tego bardzo pragną. Chciałbym aby obydwoje z Jackiem, którego też dotknęła wielka tragedia, stali się prawdziwą rodziną. Pełną wspólnej miłości, zapewniającej bezpieczeństwo Adasiowi, którego mimo chęci nie mogę teraz zapewnić.
Acha i jeszcze jedno, a tak właściwie wielka prośba do was… Wiem, że Adaś i moi rodzice, zresztą moja cała rodzina, przez te lata nawiązali prawdziwą więź emocjonalną. Chciałbym, by jej nie przerywać, a kultywować i szanować. To jest takie rzadkie i warte pielęgnacji...
To wszystko. O tym, chciałem gromadząc was teraz tutaj, powiedzieć. Możecie dać odpowiedź teraz, albo przemyśleć ją w domu i odpowiedzieć później. Tylko mam prośbę, nie przeciągajcie za bardzo odpowiedzi w czasie. Nie mam go za wiele. Bardzo bym chciał Adasiowi zapewnić przed śmiercią jak najlepszą opiekę…

- Karol skończył. Przez krótką chwilę nikt nie zabierał głosu. Zapanowała lekka konsternacja. Patrzono po sobie i w duchu zadawano pytanie. Kto powinien teraz coś powiedzieć.
Milczenie przerwał Jacek.
- Nie należę do osób najbardziej zaangażowanych. W sumie nie znam tu, oprócz Joanny nikogo. Wygląda to jak narada rodzinna, a ja jej członkiem nie jestem… Chcę jednak powiedzieć, że spodziewaliśmy się takiej woli, takiego… w sumie… apelu, prośby. Już dłuższy czas nosimy się z myślą by zalegalizować nasz związek z Joanną. Jest w nim jak najbardziej miejsce dla Adasia. Chciałbym być dla niego prawdziwym ojcem, a i pozbawiać go rodziny nie mam najmniejszego zamiaru… To tyle chciałem powiedzieć od siebie. Myślę, że teraz powinna coś powiedzieć Joanna, więc...
- Właściwie, to już wszystko zostało tu powiedziane. Nie mam zamiaru roztrząsać tej całej historii. Bo nie jest ona ani miła, ani dla nas wszystkich przyjemna. Wszyscy mają sobie coś do zarzucenia.
Mam tylko pytanie dla Adasia. Najważniejszej osoby w tym całym zamieszaniu. Jak się w tym wszystkim odnajduje? Co o tym wszystkim myśli? Czy chce z nami zamieszkać?
Wszyscy skierowali wzrok na Adama, który raz czerwony, raz biały, zbierał myśli i odwagę by coś mądrego odpowiedzieć. Mimo, że był tylko nastolatkiem, to jednak rozsądek z jakim odpowiedział zaskoczyło wszystkich…
- Chcę powiedzieć, że spodziewałem się raczej kłótni. A tu żadnego wygrażania, wylewania na siebie żalów. Żadnej prywaty. Zaskoczyło mnie to wszystko… Nie wiem i teraz biję się z myślami - po co to wszystko było… Te rozstanie, ucieczka, rozterki, dzisiejsze spotkanie. Pytacie jakie jest moje zdanie po usłyszeniu tego wszystkiego?
Wolałbym żeby to wszystko się nie zdarzyło. I choroby i te przepychanki, mam wielki żal o to wszystko. Wiem, że tego czasu nie da się cofnąć i słów wypowiedzianych nie da się jak gumką wytrzeć. Chociaż jestem bardzo zły na los jaki mi zgotowano, zgadzam się na wszystko co powiedział mój ojciec. Chciałbym wrócić do mamy i myślę że potrafimy się dogadać. Jestem w tym względzie, raczej dobrej myśli. Chciałbym jednak aby ten czas jaki został dany memu ojcu, spędzić razem z nim. Taką mam prośbę. To wszystko co mam do powiedzenia. Nie chcę już się w żadnej sprawie wypowiadać i zostawmy to wszystko już tak jak jest…
- Masz rację Adasiu - Stanowczym głosem przejęła inicjatywę babcia Marysia. - Zostawmy już ten temat. Teraz czas na ciasto, kawę i herbatę która już czeka w kuchni na podanie. A może ktoś chce coś mocniejszego? Naleweczkę lub destylacik?
- Tak, tak. – Wtrącił dziadek Włodek – podam kieliszki… Przedyskutujemy jeszcze  wszystko przy stole, a teraz…
                                                                          *** 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz