181.
Czas minął im
bardzo przyjemnie. Poruszyli wiele tematów dotyczących ich planów i życia w
nowej rodzinie… No i zarazem dosyć
pracowicie, bo co chwilę rozmowę przerywało im nowe szarpnięcie żyłki i
uciekający pod wodę spławik.
Nie mieli już
takiego szczęścia jakie mieli na początku, ale złapali sporo ryb mniejszych.
Przy okazji poznali się lepiej i oto chyba w tym wyjeździe Jackowi chodziło. Rozmowa bardzo ich do siebie zbliżyła.
Żartowali i śmieli się poruszając wiele tematów.
Zapomnieli się łapiąc
ryby tak, że nie spostrzegli na brzegu Joanny, jak stała krzyczała i machała do
nich ręką. Pierwszy spostrzegł ją Jacek, szturchnął łokciem Adasia i pokazał mu
mamę kiwnięciem głowy. Dotarło do nich, że zapomnieli o umowie i nie zdążyli na
czas wrócić na brzeg. Złożyli szybko sprzęt i popłynęli w jej kierunku. Gdy
dopływali, usłyszeli jej dźwięczny głos.
- Ogony ryb nie
zwisają z łódki więc pewnie nic nie złapaliście?
Oni tylko smutni
przyznali jej rację kiwnięciem głowy. Jednak gdy dopłynęli, nie dało się ukryć obfitego
połowu i pokazali jej wiadro pełne ryb.
- Udało nam się,
udało. Jak na pierwszy raz to się nam poszczęściło.
- Gratuluję, - powiedziała
– prawie tak jak obiecywaliście… Teraz pakujcie się na wóz, bo trzeba je poskrobać.
To będzie wasza działka, a ja zajmę się smażeniem. Zgłodnieliście?
- Ojej, faktycznie,
skrobanie… - Miny im zrzedły. – Nie da się tego jakoś obejść?
- No ja tego nie
poskrobię, mogę tylko trochę pomóc. Ale resztą obiecuję, się zająć już sama. Niestety
taki układ.
- No cóż, to do roboty.
A skrobiemy tu, czy w domu.
- Tam będzie nam
wygodniej. Na stole przy studni, bez pośpiechu. W międzyczasie rozpalę w piecu i
rozgrzeję patelnię. Zobaczymy cóż to wam udało się złapać.
Gdy skończyli ładować
wszystko na wóz, Jacek przejął stery i ruszyli wolno, głośno dzieląc się wrażeniami,
pod górę ku domowi stryja.