173.
Nie śpieszyli
się zbytnio z wyjazdem. Nic ich nie goniło. Wystarczy że zajadą do domu pod
wieczór. Umówili się z Adasiem, że zabiorą go po obiedzie, niech jeszcze
pobędzie z dziadkami, to ostatni taki dzień. Później zamieszka już z mamą i
Jackiem.
Z rana, gdy
wstali, zjedli śniadanie i pojechali zrobić zakupy. Potem wpadli na cmentarz. Zapalili
świeczkę Karolowi, odwiedzili przy okazji grób Laury i Leny. Zadumali się tu
nieco nad tym co przynosi życie, jak czasem zaskakuje i zmienia plany. Jak może
też przewartościować całe dotychczasowe życie.
Do domu rodziców
wrócili po południu. Przed obiadem mieli jeszcze czas by się spakować. Gdy
samochód był już gotowy do drogi, zostali zaproszeni do stołu wesołym okrzykiem
mamy. A że dziś była piękna i słoneczna pogoda, zjedli obiad na tarasie.
Potem, pożegnali
się z rodzicami Jacka, obiecali że zobaczą się niedługo i pojechali po Adasia.
Adam wraz z rodziną właśnie kończył posiłek. Był spakowany, jednak nie mogli
odmówić dziadkom i dali się namówić jeszcze na kawę i ciasto. Siedzieli u nich
z dobrą godzinę. Rozmawiali o swoich planach, o tym że chętnie będą gościć u
siebie Adasia, o zaproszeniach zarówno z jednej jak i z drugiej strony. Panowała
bardzo przyjemna atmosfera.
Gdy już zbierali się do wyjazdu, temat zszedł na osobę Karola i jego niedawny
pogrzeb. Zakręciła się wszystkim łezka z oku, a poza tym okazało się że wszyscy
z obecnych, byli dziś na cmentarzu. Umówiwszy się na następną wizytę, Joanna,
Jacek i Adam wsiedli do auta i udali się w kierunku River Fog. Było piękne
letnie popołudnie, po drodze mijali piękne widoki, więc wszystkim udzielił się
nastrój sielskich, wesołych i pogodnych wakacji.
W wspaniałych
humorach, jeszcze przed zachodem słońca dojechali na miejsce. Jutro mieli się
rozpakować, a pojutrze pojechać nad jezioro na ryby. Joanna nie miała ochoty
nudzić się czekając na branie ryb na łódce, więc mieli ją podrzucić do domku
jej stryja, gdzie miała na nich czekać i zająć się porządkami. Obiecali jej, że
nałapią tyle ryb ile sami ważą.
***
W między czasie
mieniły się plany. To Joanna miała podwieźć ich nad jezioro, by nie musieli
tracić czasu. Miała pojechać do domu
stryja i przyjechać po nich w południe. Poza tym koń byłby na oku i nie dręczyły
by go tam tak muchy i komary.
Jak postanowili tak
też i zrobili. Wyjechali z domu przed świtem, na miejscu byli o świcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz