Łączna liczba wyświetleń

sobota, 6 października 2012

173.

Nie śpieszyli się zbytnio z wyjazdem. Nic ich nie goniło. Wystarczy że zajadą do domu pod wieczór. Umówili się z Adasiem, że zabiorą go po obiedzie, niech jeszcze pobędzie z dziadkami, to ostatni taki dzień. Później zamieszka już z mamą i Jackiem.
Z rana, gdy wstali, zjedli śniadanie i pojechali zrobić zakupy. Potem wpadli na cmentarz. Zapalili świeczkę Karolowi, odwiedzili przy okazji grób Laury i Leny. Zadumali się tu nieco nad tym co przynosi życie, jak czasem zaskakuje i zmienia plany. Jak może też przewartościować całe dotychczasowe życie.
Do domu rodziców wrócili po południu. Przed obiadem mieli jeszcze czas by się spakować. Gdy samochód był już gotowy do drogi, zostali zaproszeni do stołu wesołym okrzykiem mamy. A że dziś była piękna i słoneczna pogoda, zjedli obiad na tarasie.
Potem, pożegnali się z rodzicami Jacka, obiecali że zobaczą się niedługo i pojechali po Adasia. Adam wraz z rodziną właśnie kończył posiłek. Był spakowany, jednak nie mogli odmówić dziadkom i dali się namówić jeszcze na kawę i ciasto. Siedzieli u nich z dobrą godzinę. Rozmawiali o swoich planach, o tym że chętnie będą gościć u siebie Adasia, o zaproszeniach zarówno z jednej jak i z drugiej strony. Panowała bardzo przyjemna atmosfera.            Gdy już zbierali się do wyjazdu, temat zszedł na osobę Karola i jego niedawny pogrzeb. Zakręciła się wszystkim łezka z oku, a poza tym okazało się że wszyscy z obecnych, byli dziś na cmentarzu. Umówiwszy się na następną wizytę, Joanna, Jacek i Adam wsiedli do auta i udali się w kierunku River Fog. Było piękne letnie popołudnie, po drodze mijali piękne widoki, więc wszystkim udzielił się nastrój sielskich, wesołych i pogodnych wakacji.
W wspaniałych humorach, jeszcze przed zachodem słońca dojechali na miejsce. Jutro mieli się rozpakować, a pojutrze pojechać nad jezioro na ryby. Joanna nie miała ochoty nudzić się czekając na branie ryb na łódce, więc mieli ją podrzucić do domku jej stryja, gdzie miała na nich czekać i zająć się porządkami. Obiecali jej, że nałapią tyle ryb ile sami ważą.
                                                           ***
W między czasie mieniły się plany. To Joanna miała podwieźć ich nad jezioro, by nie musieli tracić czasu. Miała  pojechać do domu stryja i przyjechać po nich w południe. Poza tym koń byłby na oku i nie dręczyły by go tam tak muchy i komary.
Jak postanowili tak też i zrobili. Wyjechali z domu przed świtem, na miejscu byli o świcie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz