176.
- Nie będę ci
ojcem. – Powiedział Jacek. - Nawet nie mam takiego zamiaru. Ale postaram ci go
w pewnym sensie zastąpić. Myślę że mnie takiego zaakceptujesz.
- Wiem.
Rozumiem. Wszystko się zmieniło, ale to minie. Wiem że chcecie dobrze,
dziadkowie sporo czasu mi to tłumaczyli.
- To dobrzy
ludzie. Przez pewien czas byli między młotem a kowadłem. Rozumieją to dobrze,
wiedzą co mówią… To nie jest tak, że mama która cię bardzo kocha, nie chciała
się tobą zajmować gdy byłeś mały. Po prostu nie mogła i nie dano jej szansy.
- Wiem o tym.
Znam całą historię.
- Teraz, tak się
wszystko ułożyło, że straciłeś ojca, ale zyskałeś prawdziwą rodzinę. Pewnie
wiesz o tym, że możesz na nas ze wszystkim liczyć.
- Wiem, miałem
czas to wszystko przemyśleć. Spokojnie. Czemu o tym wspomniałeś? Myślę że nie
dałem wam ku temu powodu?
- Nie, uchowaj
Boże… Tylko tak postanowiłem, przy okazji powiedzieć, że bardzo się cieszymy z
tego, że jesteś z nami. Dodaje to nam skrzydeł, sensu w życiu. Każdy z nas
przewartościował od nowa swoje życie. Bardzo bym chciał żebyśmy stworzyli
szczęśliwą rodzinę, byśmy o wszystkim sobie mówili.
- Tak też
będzie. Nie przejmuj się na zapas. Będzie dobrze.
- To chyba ja
powinienem powiedzieć te słowa… - Zaśmiał się Jacek. – No jak tam, sprzęt
gotów. Musimy teraz gdzieś zaparkować.
- Myślę że tam,
przy tej kempie zarośli będzie dobrze. Podpłyń tam. Ja nałożę przynętę, a ty
sypniesz zanętą.
- Polegam na tobie,
ja się na tym nie znam. Słyszałem tylko o tym. Tu się zakotwiczyć?
- Było by dobrze,
starczy sznura?
- Starczyło. No to
bierzmy się do roboty…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz