130.
Gdy światła samochodu ogarnęły swym blaskiem
podwórek i dom stryjostwa, natychmiast pojawiły się w drzwiach ich zaciekawione
sylwetki. Ze zniecierpliwieniem czekali aż Joanna i Jacek wyjdą z samochodu i
na zmianę zadawali niecierpliwie pytania.
- No jak. Jak
było? Co uradziliście? Był Adaś? No mówcie…
- Było, tak jak
myśleliśmy. Ale chyba nie będziemy o tym rozmawiać na podwórku. – Odparł
żartobliwie Jacek. – Jak pozwolicie nam wejść, to może w środku zdamy wam relację…
- Nie
potrzebnie, aż tak się denerwowałam. Wyszło wszystko OK. Ale faktycznie, może
najpierw wejdziemy…
Wszyscy byli
poruszeni, ale stryjowie ledwo mogli opanować swoje podniecenie.
- Jasne,
chodźmy. Usiądziemy i porozmawiamy. Zjecie coś? Nie jesteście głodni? Bo cały
obiad na Was czeka. Wszystko ciepłe.
- Właściwie, to
nie jesteśmy za bardzo głodni. Chociaż tam mieliśmy żołądki skurczone z nerwów,
to jednak należy przyznać że nas ugoszczono…
To siadajcie
przy stole, podam kawę z ciastem. A ty, podaj kieliszki i coś mocniejszego. –
Zosia zwróciła się do męża. - A posiłek zjemy później, gdy zgłodniejemy.
Po kilku
minutach krzątaniny, wszyscy usiedli i Joanna zaczęła relacjonować całe zajście
w domu Karola. Widać, że już ochłonęła, mówiła spokojnie, pewnym tonem. Nie
było to radosne spotkanie, więc i opowieść nie była wesoła. Ale widać było że
emocje z niej wyszły i opowiadała już swobodnie.
Opowiadała o
przywitaniu i o Karola przemowie. O tym jak już źle wyglądał i o widocznym wysiłku na jego twarzy. Mówiła o Adasiu. O tym co mówił, jak
wyglądał, o ich wspólnej rozmowie.
Potem przeszła
do wspólnej dyskusji, tej już nieoficjalnej, przy stole. Mówiła o gościnności i
o miłej, sympatycznej atmosferze i o tym co zaplanowali względem siebie,
podczas przyszłej smutnej rzeczywistości. Czyli chorobie Karola i jego niechybnym, smutnym
odejściu.
O tym że nie mają nic przeciwko odwiedzinom Adasia w domu Karola i
u Joanny... I jego zamieszkaniu u nich w przyszłości.
W sumie to było to dla nich bardzo budujące spotkanie. Pozbawione już zupełnie dawnych żali i niesnasek.
Obie strony mogły szczerze opowiedzieć o swoich odczuciach, ich postępowaniu i
myślach w czasie choroby. Doszło do zgody w harmonijnej atmosferze i to jest
najważniejsze.
Tak przecież
powinni się zachować wszyscy odpowiedzialni ludzie. - Zakończyła swój wywód,
Joanna.
- Tak jak
powiedział Adaś – niewiadomo dlaczego zaistniała ta złość i rozstanie. Po co to
spotkanie teraz jeśli mogło by być zupełnie inaczej… - skwitował Jacek… Ale…
- Z drugiej
strony gdyby nie to, nigdy bym Joanny nie spotkał… No i nie miał okazji się
oświadczyć…
- No nie, to
wspaniale… - Chórem wykrzyknęli stryjowie. – To znaczy będzie ślub. Można
wiedzieć jak to planujecie?...
- Na razie nic
nie mamy zaplanowanego. – Odpowiedziała Joanna. – Sama jestem jeszcze w szoku.
Przed chwilą w samochodzie Jacek mi się oświadczył.
- No to
faktycznie jeszcze świeża sprawa...