Łączna liczba wyświetleń

piątek, 11 maja 2012

133.

 To Joannie było teraz bardzo potrzebne. Mogła się wziąć w garść i pomału zacząć stawiać czoła losowi. Znowu zaczęła organizować przyszłość.
                                                           ***
Nazajutrz nie było poprawy, ale też i nie czuła się gorzej. To na pewno był rzut. Nie mogła się doczekać wizyty u neurologa. Była pewna że jej pomoże, przecież nie może się teraz poddać. Teraz gdy zaczęło się jej wszystko układać, to było by bez sensu…
Widać było jej odmianę w porównaniu z poprzednim dniem. Widać było że bierze byka za rogi. Jej panika i strach minęły bez śladu. Zjedli i pod wieczór byli gotowi do wizyty u lekarza.       
Lekarz przyjął ich serdecznie. Znał Joannę i dopytywał się jak jej się układa. To była raczej psychoanaliza niż zwykłe badanie. Rozmawiając, przyglądał się jej uważnie. Położył na kozetce oraz badał jej chód. Dawno jej nie widział, to i badanie było dokładne i trwało długo.
Po kilkunastu minutach przyznał, że to jest najprawdopodobniej rzut, ale by to potwierdzić musi skierować ją do laryngologa. Zlecił badania ambulatoryjne i przypisał leki.
Joanna sumiennie przykładała się przez dwa tygodnie do zaleceń lekarza. Po tym okresie, po złym samopoczuciu nie było śladu.
W tym czasie, już w rodzinnym domu Jacka, gdzie zabrał Joannę, odwiedzał ją dwukrotnie Adam. Nie był spięty i nie zachowywał się jak się tego spodziewała. Był swobodny i wesoły. Widać że się martwi, ale atmosfera panująca w domu sprawiała, że i nie ma czym się przejmować. Zwłaszcza że zdrowie jej szybko wracało do normy.
Powrócił motyw ślubu. Choroba zaczęła znikać w mgle zapomnienia, a jej miejsce zajęły rozmowy  na nowy temat, przygotowań się do Wesela.
                                                           ***


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz