136.
Nie
potrzebnie się martwili stanem wody w rzece. Wody nie przybyło. Udało im się
przejechać bez problemów, tak jak poprzednim razem. Został już im tylko do
przejechania najbardziej stromy odcinek leśnego duktu, ale i tu nie mieli
kłopotów. Napęd na cztery koła robił swoje. Pokonali go i jeszcze sporo przed
zmrokiem zajechali na podwórko.
-
Nareszcie w domu. – Jacek zwrócił się do Joanny. – Trzeba chyba stworzyć klimat
domowy bo pewnie zimno tu i nieprzyjemnie. Długo nas nie było, a cień i las
robi swoje. Zaraz rozpalę w piecu, a potem zajmę się zakupami.
- OK. A
ja zajmę się kolacją.
Jacek
jednak się nie namęczył zbytnio rozpalaniem w piecu. Zarówno kolektory jak i
turbina wiatrowa, zadbały o klimat we wnętrzu. Nie były wyłączone i w środku
panowało przyjemne ciepło. Była nawet ciepła woda.
- Joanno,
jestem geniuszem. Wiedziałem co zainstalować w naszym domku. Jestem wspaniałym
gospodarzem, mężczyzną i złotą rączką. Zażartował Jacek. Joanno, możesz mnie
całować.
- Jak
wyładujesz zakupy z samochodu, zjemy kolację i zmyjemy kurz z podróży, to może
dostaniesz całusa. Nie wcześniej… - odpowiedziała wesoło.
Krzątała
się lekko i z cicha nuciła coś pod nosem. Jednak nie spuszczała z Jacka wzroku.
Patrzyła z fascynacją na jego kocie ruchy i pewne silne ramiona. Jak z gracją,
wnosił zakupy i pakunki do domu i kładł je do spiżarki oraz lodówki. Jacek też nie pozostawał jej dłużny.
- Kocham
jak się krzątasz po domu, zasłużyłem na całusa?
-
Powiedziałam, i ani minuty wcześniej. Cala twarz jej zajaśniała, a uśmiech
promieniał i nadawał blasku jej całej postaci. Wyglądała naprawdę ślicznie…
- Jesteś
piękna, naprawdę cieszę się że jesteśmy razem… Wiesz? - Jacek stanął i nie mógł
oderwać od Joanny wzroku. Uśmiechnął się i przesłał jej całusa.
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz