134.
- Jacku, jestem szczęśliwa, wiesz? – powiedziała Joanna. – Dopiero teraz wiem
w jakim świecie żyłam… Mam ciebie, syna niedaleko. Poprosiłeś mnie o rękę. Są
już i papiery rozwodowe. Mam pewność jutra… To dla mnie tak wiele… Kocham cię.
Przylgnęła do niego całym ciałem i pocałowała
w usta. Mierzwiła jego włosy, pieściła ramiona, pierś. Potem położyła się mu na
ramieniu i leżeli tak , spokojnie, z uczuciem patrząc czasami sobie w oczy.
Za oknem
szumiał wiatr, a w okno uderzały krople deszczu.
- Jak
myślisz, uda nam się? – Zamyśliła się…
- Na
pewno… To nie jest ta głupia i młodzieńcza miłość. Na szczęście jesteśmy
starsi, już po przejściach. Mamy trochę doświadczenia i się kochamy. Zaufaj mi,
ułoży nam się świetnie. Mamy przed sobą długie, szczęśliwe życie. Wierzę w to i
będę ci to codziennie udowadniał.
- Jesteś
kochany…
Zapanowała
chwila milczenia.
- O czym
myślisz Jacku?
- Myślę o
tym, że skoro jest już lepiej, powinniśmy załatwić tu wszystkie sprawy związane
ze ślubem i pojechać do naszego domu. Przygotować się i spokojnie
przedyskutować wspólnie to, co nam jeszcze przyjdzie do głowy. Co ty na to?
- Masz
rację, nie ma co zwlekać. Już dosyć narobiłam fatygi twoim rodzicom. Powinniśmy
wracać. To co, wstajemy i przekażemy im tą wspaniałą wiadomość?
- Myślę
że powinniśmy, ale poleżmy jeszcze z pięć minut, tak jest miło gdy się
przytulasz. Pocałuj mnie kochanie, tak mnie to nastraja pozytywnie na cały dzień.
Chodź do mnie, ale myślę, że to nie skończy się tylko na całusach. – Uśmiechnął
się do Joanny i zatracili się w miłości…
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz