172.
… Nie trwało to już długo. Karol po dwóch dniach zmarł. Nie męczył się na szczęście, dawano mu
środki znieczulające. Odszedł we śnie. W ostatnim dniu już nikogo nie poznawał,
ale ze wszystkimi już wcześniej zdążył się pożegnać.
Zostawił pustkę
po sobie, jednak dane mu było umrzeć w atmosferze spełnienia. Mógł pozałatwiać
wszystkie sprawy, wytłumaczyć swoje postępowanie, spróbować pogodzić siebie i
innych z przeznaczeniem. Chyba umarł szczęśliwy…
Pochowano go w
Czarnych Olchach, w nowej kwaterze. Po nocy spędzonej w domu pogrzebowym, na
ceremonię w kościele przewieziono go samochodem karawanem. Potem na cmentarz także.
Pogrzeb był skromny, była tylko rodzina, kilku znajomych. Atmosfera była przygnębiająca.
Karol był
człowiekiem młodym, więc i smutek po nim był duży. Każdy miał na cmentarzu łzy
w oczach. Żałobnicy nie rozchodzili się po uroczystości szybko. Pogoda była
słoneczna i ciepła więc pozwalano sobie na komentarze o zmarłym, o uroczystości.
Po niej zaplanowano stypę, więc wszyscy nieśpiesząc się przeszli razem do
pobliskiego lokalu na poczęstunek. Tak się zakończyła historia życia człowieka,
czasem kontrowersyjnego, ale życzliwego i w sumie troszczącego się o rodzinę.
Następnego dnia,
Joanna i Jacek zaplanowali powrót do domku na wzgórzu. Adaś też miał się z nimi
zabrać. To była jego ostatnia noc u dziadków. Miał spakować swoje rzeczy i się z
nimi pożegnać. Smutna to była noc dla Adasia i pozostających w żałobie po swoim
synu, rodziców. W smutku, miał się zacząć nowy etap w ich życiu…
***