Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 13 września 2012

170.

Jacek w końcu trafił na miejsce.
- O, jesteś już… - Powiedziała Joanna spostrzegłszy go na korytarzu.
- Z małymi trudnościami… Witam i jak tam?
- Nie jest dobrze. Wyszliśmy z Zofią na korytarz. Przyszła tuż przede mną ze stryjem też w odwiedziny. Teraz zrobił się tłok. Oprócz rodziców Karola i Adasia, przyjechało teraz, zawiadomione przez, nich jego rodzeństwo… To już jego ostatnie dni…
- To już aż tak wygląda. Smutne. Szybko gaśnie…
- Gaśnie, - powiedziała Zofia, -dobrze powiedziane.
- A jeszcze tak niedawno chodził, bez trudności rozmawiał, a tu masz… Jego rodzeństwo przeszło obok mnie jakbym nie istniała. Mają pewnie pretensję o nasz ślub… A przecież to on sam tego chciał… Żebyśmy nie czekali, nawet sam poganiał. To niesprawiedliwe. – Powiedziała ze łzami w oczach Joanna.
- No cóż. Ich brat umiera. Tyle lat strzegli go przed tobą…
- Ale przecież sam mówił że to była zła decyzja, żałował…
- On o tym już wie, do nich to jeszcze dotrze. Przejdzie im.
- Myślisz że po rozmowie z nimi, zmieni się ich stosunek do nas?...
- Myślę że nie od razu, ale z czasem na pewno.
- Mam nadzieję, ale teraz to boli…
- Wszystkich coś teraz dręczy. Ich to, z czym się tyle czasu zmagali. Nas że pogodzony z nami, teraz gaśnie…
- Jacek ty naprawdę jesteś dobrym człowiekiem.
- Dopiero teraz to do ciebie dotarło?
- No nie, wiesz o czym mówię. Dlatego wyszłam za ciebie za mąż, bo wiem jaki jesteś.
Przytuliła się do niego, spojrzała mu w oczy i powiedziała.
- Wiesz, kocham cię…
- Wiem. – Odpowiedział.
                                                            ***


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz