Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 18 września 2012

171.

Wyszli ze szpitala. Była już późna obiadowa pora. Jacek nie poszedł już do Karola, bo ten już był bardzo zmęczony odwiedzinami. Nie był ani jego rodziną, ani kimś bliskim, nie chciał więc go już męczyć swoim towarzystwem. Po obiedzie poszli z Joanną do lekarza prowadzącego, wypytać się o jego stan. Sporo stali pod drzwiami, dopiero po dłuższej chwili zaprosił ich do siebie.
- Nie mam dla państwa dobrych wiadomości. Pacjent źle reaguje już na leki, a nowe nie działają. Przykro mi, ale to jego ostatnie chwile. Jego stan się pogarsza z godziny na godzinę. Proszę być przygotowanym na wszystko. To długo już nie potrwa.
- Więc nie ma już żadnej nadziei?
- Tak uważam.
- Jak pan myśli, kiedy mogła bym przyjść i się z nim pożegnać?
- Jeśli mogę coś doradzić to dziś wieczorem. Teraz musi się zdrzemnąć po zabiegu, odpocząć. Koło ósmej dostanie kroplówkę i wtedy będzie można próbować z nim porozmawiać. Bo tak szczerze to nie wiem czy dotrwa do rana. Bardzo mi przykro. Proszę przyjść wieczorem, wydam dyspozycje by państwa wpuścić.
- Dziękuję bardzo. Przyjedziemy.
- Dowidzenia.
Po twarzy Joanny było widać zmartwienie i smutek. Ta sprawa ją po prostu przerastała. Zamyślona wyszła z gabinetu.
- Wiesz co Jacku, chodźmy jeszcze do sali Karola. Przekażemy to co powiedział nam lekarz, tym kogo zastaniemy i pojedziemy do domu coś zjeść. Później wrócimy tu, dobrze?
- Jasne…
Zrobili tak jak zaplanowali.  
                                                            ***


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz