Łączna liczba wyświetleń

piątek, 20 kwietnia 2012

125.

W końcu musiała przyjść ta chwila…
 Po obiedzie i zjedzeniu na deser ciasta z kawą, zaczęli się wybierać na spotkanie z Karolem. Joanna, była cala zestresowana. Myślami była już przy byłym mężu i nie sposób już było się z nią dogadać. Jacek, już jej nie zagadywał, uśmiechał się pod wąsem i delikatnie przejął kontrolę nad wyjazdem.
Pożegnali się ze stryjostwem machnięciem dłoni i wsiedli do samochodu. Umówili się że przyjadą tu jeszcze i zdadzą relację z wizyty. Być może trzeba będzie jeszcze coś omówić, załatwić… Nie nastawiali się na szybkie załatwienie sprawy. Wiedzieli że to potrwa i że rozmowa może być trudna.
Dom rodzinny Karola, nie był daleko. Za niecałe dwadzieścia minut byli już na podjeździe. Wysiadając z samochodu, w drzwiach domu stanął sam Karol. Wyglądał już źle, staro. Skóra  była poszarzała, a jej nadmiar układał się w grube bruzdy na twarzy. Ubranie na nim wisiało jak na wieszaku. Nie był już dziarski i jak dawniej szybki. Sprawiał wrażenie człowieka bardzo chorego, pogodzonego z własnym losem.
Wolno i ostrożnie, ale z pozostałością dawnej werwy zamachał do nich i powoli zszedł po schodach ich przywitać.
- Dzień dobry, witam was serdecznie. Bardzo się cieszę że zechcieliście się ze mną spotkać. Wejdźcie do środka. Mam wiele wam do powiedzenia. Przede wszystkim, chciałbym przeprosić i prosić Joannę o przebaczenie. Teraz wiem, że decyzja którą podjąłem przed laty była zła. Ale podjąłem ją wtedy w dobrej wierze. Wybaczysz mi?
Wyciągnął rękę kierunku Joanny w geście pojednania. Chciał ją przytulić, lecz ta, cała sztywna podała mu tylko dłoń. Przywitała się chłodno i powiedziała.
- Witam Karolu. Wiele kiedyś o was myślałam i dawno  już przebaczyłam. Ale to co zrobiłeś było wtedy bardzo niesympatyczne. Ten okres milczenia… Ale porozmawiamy może o tym nieco później. Proszę przedstawiam ci mego obecnego… Partnera, mieszkamy razem na wzgórzu za River Fog. Proszę oto Jacek.
Jacek z Karolem uścisnęli sobie dłoń. Uśmiechnęli się do siebie i spojrzeli w sobie w oczy. Nie czuć było w ich spojrzeniu ani wrogości, ani niechęci. Raczej była to ciekawość.
- Miło mi nareszcie pana poznać. – Powiedział Jacek. – Przywiozłem Joannę byście mogli sobie porozmawiać. Ja mam jeszcze coś do załatwienia. Przyjadę trochę później.
- Panie Jacku, bardzo przepraszam, ale wolałbym, by wszyscy byli przy naszej rozmowie. Dotyczy ona wszystkich, Pana, Joannę, mnie. Moich rodziców i przede wszystkim Adasia. Chciałbym wszystko wszystkim wytłumaczyć i chciałbym byśmy wspólnie podjęli decyzję co do naszej przyszłości i Adasia. Jakby nie było, tworzymy teraz wszyscy rodzinę i wszyscy razem powinniśmy porozmawiać, wytłumaczyć wszystko i podjąć w końcu decyzję. Proszę pana, panie Jacku, niech pan nie odmawia. Zapraszam…
Po chwili wszyscy zniknęli w drzwiach, które powoli z lekkim skrzypnięciem się zatrzasnęły…
                                                            *** 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz