Łączna liczba wyświetleń

środa, 16 listopada 2011

13.

Rankiem obudziło go ciche skomlenia psa. To dobry znak. –  pomyślał
Wstał z łóżka i podszedł do obserwującego go zwierzęcia.
                    – Hejże, a kto to piska? Chyba już ci lepiej, co? Chcesz pić? – schylił się i podał mu naczynie z wodą.
Pies, podniósł z wysiłkiem głowę i zaczął lizać po kropelce wodę z naczynia. Widać było że się męczy, ale chłeptał pomału, aż wypił wszystko.
                    – Będziesz żyć mój biedaku. A może coś zjesz? Co ci tu dać? – Popatrzył, na psa. Wstał i mrucząc zakrzątnął się po pokoju.  
                    – Hm… Kości ci nie dam. Nie będziesz miał siły pogryźć. Nie mam nic takiego, co mógłbym ci dać. Albo za słone, albo twarde. Chyba ci ugotuję zupki ma mięsie i ryżu.
Ubrał się. Rozpalił w piecu i wstawił wodę. Znalazł w spiżarni kawałek mięsa i ryż w torebce. Zabrał się do gotowania. Nie zapomniał też o kawie dla siebie, bo ziewał jak mops. Spojrzał w okno, zapowiadał się śliczny dzień. Słońce było już dosyć wysoko i robiło się ciepło. Po wczorajszej mżawce nie było znaku. No, może tylko ta mgiełka utrzymująca się jeszcze czasem w cieniu.  
Ogarnął trochę łóżko. Zalał kawę. Psia zupka pochlopka bulgotała w garnku. Usiadł przy stole, oparł na nim ręce i patrzył na psa. Chociaż był jeszcze słaby, to oczyma wodził za nim. Oddychał też już swobodniej.
– Miał szczęście, że nie wplątała mu się jakaś infekcja. Wyliże się. – pomyślał.

Zrobił plan dnia. Po ugotowaniu jedzenia, pójdzie się obrządzić. Potem przejrzy skóry i przygotuje je do sprzedaży. Być może, za tydzień pojedzie do miasta i sprzeda je na skupie. Zrezygnuje z tego traperstwa, to już nie na jego nerwy. Po co mu te wyrzuty sumienia? Potem obiad, a po nim, dokończy rąbać i ułoży drewno w stos, by nie zamokło. A pod wieczór usiądzie na ganku, zrobi sobie kawę i zapali skręta.  

                                                                                                  ***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz