Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 15 listopada 2011

12.

Było jeszcze widno gdy wrócił. Wprowadził konia do stajni. Obrządził się. Zamknął wszystko na skobel i wszedł do domu. Pies nawet się nie poruszył gdy przeszedł koło niego. Jedynie jego płytki oddech świadczył że żyje. Kucnął przy nim i pogłaskał. Ze szmatki wycisną mu na pysk kilka kropel wody. Pies się oblizał i na krótko otworzył oczy. Będzie żył. – Pomyślał.
 Wyprostował się. Rozpalił w piecu. Wstawił wodę i zabrał się za przyrządzenie sobie posiłku. Na patelnię wkroił kilka plastrów bekonu i usmażył jajka. Potem, zaparzył kawę i zakąsił wszystko dżemem na kromce chleba.
Ziewnął. Wyciągnął się i wstał od stołu. Spojrzał przez okno. Szarzało. Otworzył drzwi i wyszedł na taras. Do jego uszu dotarł szelest siąpiącej mżawki. Z okapu, spadały, kształtujące się na dachu, krople wody, a od strony lasu słychać było szept deszczu. Drobne na początku krople nabierały masy i staczały się po gałęziach coraz niżej i niżej. Nie było już ciepło. Mżawka powodowała że nieprzyjemny chłód otoczył wszystko dookoła. W chatce jednak było sucho i panowało przyjemne ciepło. Wrócił do środka. Usiadł przy piecu. Skręcił i zapalił papierosa.

Spojrzał na leżącego w kącie psa. Zastanawiał się jak tu trafił? Osiedla ludzkie znajdowały się stąd w znacznej odległości. Może wyszedł z właścicielem na spacer i się zgubił. Błądził, coraz to bardziej oddalał się od domu aż wpadł w Jacka sidła.
Strzepnął popiół do popielnika. Poczuł jakąś więź z tym psem. Strasznie mu było przykro, że to on przyczynił się do cierpienia zwierzęcia. Postanowił że jeżeli pies przeżyje, zrobi wszystko by mu to wynagrodzić. 
Robiło się już późno. W balii przyniesionej z tarasu, zrobił sobie kąpiel. Rozebrał i zanurzył w gorącej wodzie. To była miła chwila relaksu, po niezbyt przyjemnym dniu.
Po kąpieli, uprał w wannie brudne rzeczy i rozwiesił pod dachem na tarasie. Gdy wrócił, nalał szklaneczkę nalewki. Pił powoli w zamyśleniu patrząc w mrok za oknem. Gdy wypił. Odstawił szklankę na stole i zgasił lampę. Położył się na łóżku i przykrył skórzaną derką. Leżąc na plecach usypiał, obserwując na suficie, migające duszki z rzucającego cienie żarzącego się drewna w popielniku.


                                                                                                  ***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz