Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 29 stycznia 2012

78.

          Joanna już go wyglądała. Gdy wjechał na podwórek, stała na środku i uśmiechała się.
- Nareszcie, już nie mogłam się doczekać. Myślałam że o mnie zapomniałeś.
- Dzień dobry, przywiozłem towary, szanownej dobrodziejce.
Odpowiedział wesoło zsiadając z wozu. Wczoraj miałem przyjechać, ale pogoda nie pozwoliła. Wybaczy aśćka biednemu kurierowi?
                    - Wybaczę jaśnie panu. – Joanna podjęła żartobliwy ton Jacka – Ciężką jegomość miał  podróż?
                    - Oj pani… całą drogę siąpiło i padało na przemian. Zmarzłem poza tym na kość.
                    - I nie przeziębił się waść?
                    - Oj niewiele brakowało. Gdy wróciłem, od razu zrobiłem sobie gorącą kąpiel. Po niej, tak przyjemnie się zrobiło, że zaraz poszedłem do łóżka.
                    - A gdzie waść zapodział Rusłana? – Powiedziała rozglądając się wokół.
                    - Oddałem małej właścicielce… ale to długa historia. Opowiem ją później. Teraz trzeba by było rozładować wóz.
                    - No to podjedź bliżej domu, będzie bliżej nosić.
                    - Wszystko jest popakowane w skrzynki, paczki, torebki. – mówił Jacek podjeżdżając – I wyszło, że jest tego sporo. Gdy ja wyładowałem swoje zakupy, to się zastanawiałem gdzie to wszystko się zmieściło. U ciebie pewnie będzie podobnie. Gdzie chcesz bym je zaniósł?
                    - Na razie tam, w kąt kuchni przy drzwiach, później się tym zajmę. Na pewno długo będę układać to wszystko na swoje miejsca.  
                    - To ja będę nosić a ty pokazuj tylko gdzie stawiać.
                    - W porządku. - odpowiedziała posłusznie.
                    - To są skrzynki od stryjostwa, potem będą twoje zakupy z listy.
Rozładowywanie trwało dłuższą chwilę. Joanna sprawdzała pakunki, co one zawierają. Co powinna rozładować w pierwszej kolejności, a co może poczekać. Niektóre paczki nosiła od razu do spiżarki, a nawet układała od razu na półki. Cieszyła się jak dziecko z prezentów wujostwa. Co chwila słychać było jej zachwyty i radosne odgłosy.
                    - Jacek, wspaniale! Można by zrobić bal. Ale dużo tego wszystkiego. Jedzenia jest na tygodnie. Nie muszę teraz kombinować co ugotować.
                    -  Dobrze że jest jesień, więc nie musisz się martwić, że przez upał coś się zepsuje.
                    - Masz rację, muszę w nocy wpuszczać do spiżarki zimne powietrze. Szkoda by było coś zmarnować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz