Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 10 stycznia 2012

53.

                    Przejechali się po znajomych uliczkach, które każde z nich przemierzało wiele razy. Na których przeżywali przygody, pierwsze miłości. Którymi chodzili do siebie w odwiedziny, do sklepów, szkoły. Co chwilę im się coś przypominało, komentowali te zajścia i z rozrzewnieniem śmiali się z minionych chwil.
Uliczki te towarzyszyły im od zawsze. Od lat dziecięcych, gdy z rodzicami chodzili trzymając się za ręce i gdy już dorośli, chodzili tam ze swoimi kolegami i sympatiami.  
                    Później wjechali na nowe, szersze ulice, gdzie panował ruch i gwar. Podziwiali jak ich miasto się zmienia, rozwija. Komentowali ileż to powstało nowych sklepów, butików, biur i urzędów. Jak się zmienili ludzie, czym jeżdżą.  Co robią, gdzie się uczą,  pracują i wypoczywają.
Jak ten świat pędzi. Gdy oni byli dziećmi nikt nie myślał o asfaltowych drogach, komputerach, i luksusowych samochodach. Żyło się wolniej, bardziej dla siebie, dla rodziny. Teraz, jakby na pokaz, Zobaczcie co mam, w czym chodzę, kogo znam. Ludzie bardziej przywiązują wagę do tego w czym mieszkają, gdzie jeżdżą na urlop, z kim się ich widzi.
Doszli do wniosku że na zmianę mentalności ludzi, wpływają media. Prasa, telewizja. One w filmach pokazują jak inni sobie radzą. W wiadomościach co się dzieje na świecie. Z czasem ludzie stają się wygodni. Przestają mieć swoje zdanie, dostosowują się do większości. Słuchają stronniczych mediów, mniej się odwiedzają rozmawiają ze sobą. Życie ich staje się coraz płytsze.
Każdy chce zarobić, więc i media szukają afer. Poważnych jest mało, poza tym często dostają od bogatych rządzących lub biznesmenów po łapach. Szukają więc i rozdmuchują zwykłe wiadomości do rangi afer. Nierzadko się mylą i niszczą życie niewinnych ludzi i ich rodzin. A co raz poszło w eter, to nawet jeśli się przeprosi, nie powraca już do poprzedniego stanu i nie zwraca im dobrego imienia. Se la vie. I w mediach są ludzie porządni i sprytni dorobkiewicze.
- Dlatego wiadomościom nigdy nie wolno ufać w stu procentach. – oznajmił Jacek. -  Miałem już tego wszystkiego dość, dlatego mieszkam daleko w lesie, bez telewizji i telefonu.
- Muszę ci przyznać rację. Patrząc na to co przeżyłeś, chyba też bym tak postąpiła. Nie wiem jak się podniosłeś po takiej stracie. Nawet nie chcę sobie tego wyobrazić. Podziwiam cię. Dla mnie to też był szok. Latami dochodziłam do siebie. Byliście mi tacy bliscy. Ja nie byłam wtedy sama, miałam Marka, rodzinę,  poza tym dzieliło nas tysiące kilometrów. Z jednej strony żałuję że mnie tutaj nie było i nie wspierałam ciebie. Ale z drugiej nie wiem czy z tym wszystkim bym sobie poradziła.
- Weroniko, wiesz co… Dziękuj Bogu że ciebie wtedy tu nie było. Ciężko było, naprawdę nie wiedziałem co robić. Teraz mam już dystans, minęło tyle lat. Ale jednak gdy wspominam te chwile po prostu panikuję.
- Wierzę. – zamilkli na chwilę - Wiesz co, wpadnijmy na chwilę na cmentarz. Odwiedzę swoich rodziców. Wpadniemy na groby Laury i Leny…
- Doskonały pomysł. Zajedziemy po drodze do kwiaciarni, kupimy znicze, worki na śmieci bo teraz strasznie się kurzy i liście spadają.
- Miałam to zaproponować. Jedźmy więc. 
Jacek pogonił konia i pojechali w kierunku, jego kwiaciarni.
                                                                                                  ***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz