Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 3 stycznia 2012

48.

        Już od rana w domu panowała gorączkowa atmosfera. Jacek szykował się do sklepu. Mama sprzątała w domu. A ojciec kosił trawę i sprzątał na podwórku. Jacek zrobił przegląd i zmył z wozu kurz z podróży.  Potem tata pomógł mu zaprząc konia do wozu. Potem wszyscy razem poszli do domu, by w kuchni zjeść śniadanie. To była taka poranna chwila wytchnienia. Można było spokojnie porozmawiać i ułożyć sobie plan na dzisiaj. U Jacka dzisiejszy dzień jest dość pracowity, ma zrobić zakupy i spakować się. Jutro przecież skoro świt musi wyjechać. Rodzice też zaplanowali sporo zajęć.
                    Po śniadaniu wszyscy nie ociągając się, rozeszli do swoich zaplanowanych zadań. Jacek od razu odczepił konia od barierki i wsiadł na wóz. Ostrożnie wyjechał z podwórka i skierował się do swego marketu. Dojechał do centrum i wjechał wozem do środka.
Nawet nie musiał się przedstawiać. Od razu podszedł do niego ekspedient by się przywitać. Wszystko już czekało na paletach, wystarczyło tylko sprawdzić czy wszystko się zgadza.
Potem usiedli w pomieszczeniu kasowym by wypełnić paragony i uregulować rachunki. Zajęło im to trochę czasu, bo Jacek jeszcze chciał zrobić zakupy dla ojca, bo prosił go oto przed wyjazdem. Po załatwieniu papierkowej roboty, pozostał tylko załadunek. Trzeba było załadować wszystko w odpowiedniej kolejności. Rzeczy dla Jacka, dla Joanny i zakupy dla taty, które trzeba było rozładować na podwórku. W załadunku pomógł mu jeden z pracowników magazynu. Ułożyli wszystko starannie i przypięli pasami. Na wierzch założyli plandekę.
                    Wszystko w sklepie załatwił szybko. Po niecałej półtorej godzinie, żegnał się z personelem i już mógł wyjechać na ulicę.  Jednak przy wyjściu spotkał byłego kolegę ze szkoły. Umówili się z nim, by chwilę przy piwie porozmawiać w pobliskim pubie. Rozmawiali o tym co robią, co się w ich życiu zmieniło. Rozmawiali i żartowali o starych czasach. Długo nie siedzieli, bo kolega tak jak i Jacek musieli wracać do swoich zajęć. Pożegnali się przy wozie i każdy udał się w swoją stronę.
Jacek nawet nie zdążył przetrawić spotkania kiedy znalazł się przed domem. Wjechał na podwórek i wyprzągł konia. 

                                                                             ***

4 komentarze:

  1. MAŁO !!!! Przez Ciebie idę jutro kupic sobie książkę ...zachęciłeś mnie TY...

    OdpowiedzUsuń
  2. A co chcesz kupić?
    Zachęcał bym do tej mojej, z blogu, ale ona niestety, nie jest wydana, bo nie wiem jak to zrobić... ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  3. To polec mi coś co ostatnio czytałeś ,ja nie jestem zdecydowana na konkretną książkę.Twoją chętnie bym przeczytała..no ale jest nie dostępna jak mówisz, przeczytała bym jakąś powieśc lub coś lekkiego . Może Twój rękopis tej z blogu ? nie byłam dzisiaj w księgarni...jezeli czytałeś coś fajnego ...podpowiedz mi .

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio, to nie bardzo. Bo to i zacząłem pisać tego Bloga. Skończyłem kronikę rodzinną i drzewo genealogiczne. No i jak wiesz, jestem, jak mówi żona, kogutem domowym. Czyli gotowanie, zakupy, porządki, itp. są na mojej głowie. ;-D
    Dopiero niedawno, będąc w sanatorium, przekonałem się że mogę czytać. Bo do tej pory nic nie czytałem. Jak tylko, zaczynałem coś czytać to był ból głowy, oczopląs, zmęczenie oczu, dawały mi się we znaki.
    Ale polecić mogę. Mój kolega pod choinką znalazł ostatnie książki Umberto Eco. Bardzo jest z nich zadowolony… To ten co napisał „Imię róży”.
    W pracy mojej żony, pożyczana jest jeden od jednego, i chwalona… Ale napiszę tytuł innym razem, bo nie wiem. ;-D To są dwa, czy trzy tomy grubych książek, o większym druku, czytane jednym tchem… ;-D
    A więc do następnego komentarza… ;-D

    OdpowiedzUsuń