Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 24 stycznia 2012

74.
               Ranek przywitał Jacka ciężkimi, ciemnymi, pełnymi deszczu chmurami. Było cieplej niż wczoraj, ale opady były bardzo obfite. Nie padało cały czas. Fale deszczu napływały, zagłuszając wszystko dookoła i cichły, gwałtownie się urywając. Dziś sama aura nie pozwala mu nigdzie ruszyć się z domu. Wyjazd do Joanny będzie musiał poczekać. 
W przerwach między opadami Jacek pomału rozładowywał wóz. Paszę i inne gospodarskie zakupy rozładował w szopie. Resztę nosił i rozpakowywał w domu. Okazało się że tego było nawet sporo. Na wozie popakowane i ułożone równo, nie zajmowały dużo miejsca. Ale przyniesione i ułożone w pokoju, tworzyły niezły bałagan. Jacek gdy wszystko zniósł do domu, zastanawiał się jak też mu się to wszystko zmieściło na wozie.  


Najwięcej zakupów, zrobił spożywczych. Spiżarka znowu zaczęła pękać w szwach. Radowało to oczy Jacka, bo wiedział że będzie mógł już odżywiać się znowu różnorodnie. Kończyło się już mięso, ale jedna wyprawa myśliwska na dzika czy sarnę powinna rozwiązać i ten kłopot. Będzie mógł już i zaprosić nawet na obiad Joannę. Pod koniec dnia deszcz ustał i zaczęło się przejaśniać. Postanowił coś zjeść i zobaczyć czy wszystko w porządku w jego gospodarstwie.
Przez okres wyjazdu nic się nie zmieniło. Tylko kury nie próżnowały i zniosły przez ten czas sporo jajek. Ułożył je w misce i zaniósł do domu. Po chwili znowu wyszedł, teraz by się obrządzić i poukładać wszystkie potrzebne w gospodarstwie zakupione towary na swoich miejscach. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz