74.
Ranek przywitał Jacka ciężkimi, ciemnymi, pełnymi deszczu chmurami. Było cieplej niż wczoraj, ale opady były bardzo obfite. Nie padało cały czas. Fale deszczu napływały, zagłuszając wszystko dookoła i cichły, gwałtownie się urywając. Dziś sama aura nie pozwala mu nigdzie ruszyć się z domu. Wyjazd do Joanny będzie musiał poczekać.
W przerwach między opadami Jacek pomału rozładowywał wóz. Paszę i inne gospodarskie zakupy rozładował w szopie. Resztę nosił i rozpakowywał w domu. Okazało się że tego było nawet sporo. Na wozie popakowane i ułożone równo, nie zajmowały dużo miejsca. Ale przyniesione i ułożone w pokoju, tworzyły niezły bałagan. Jacek gdy wszystko zniósł do domu, zastanawiał się jak też mu się to wszystko zmieściło na wozie.
Najwięcej zakupów, zrobił spożywczych. Spiżarka znowu zaczęła pękać w szwach. Radowało to oczy Jacka, bo wiedział że będzie mógł już odżywiać się znowu różnorodnie. Kończyło się już mięso, ale jedna wyprawa myśliwska na dzika czy sarnę powinna rozwiązać i ten kłopot. Będzie mógł już i zaprosić nawet na obiad Joannę. Pod koniec dnia deszcz ustał i zaczęło się przejaśniać. Postanowił coś zjeść i zobaczyć czy wszystko w porządku w jego gospodarstwie.
Przez okres wyjazdu nic się nie zmieniło. Tylko kury nie próżnowały i zniosły przez ten czas sporo jajek. Ułożył je w misce i zaniósł do domu. Po chwili znowu wyszedł, teraz by się obrządzić i poukładać wszystkie potrzebne w gospodarstwie zakupione towary na swoich miejscach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz