Łączna liczba wyświetleń

piątek, 27 stycznia 2012

77.

Gdy wjechał na podwórek, był już późny ranek. Czuprynę miał rozwianą, a koń dyszał zziajany.
Zrobił spory okrąg. Zaczął od szybkiego kłusu po leśnych ścieżkach, a skończył na galopie po obrzeżach lasu i zakrętach rzeki. Był zmęczony, ale szczęśliwy. Zeskoczył z konia, zdjął siodło i puścił go by ochłonął na trawie. Ze strumienia przyniósł do koryta wody. Koń podszedł i spragniony zaczął pić łapczywie. Nie było wyjścia, musiał przynieść jeszcze jedno wiadro wody. Gdy to zrobił, wszedł do domu, umył się i przebrał. Postanowił godzinkę odsapnąć zanim wyjedzie do Joanny. Wyszedł na taras, usiadł w fotelu i nie wiedział kiedy się zdrzemną.
Nie spał długo. Odpoczynek na świeżym powietrzu wspaniale zregenerowały jego siły. Wstał, przeciągną się, przespacerował po tarasie i nie mogąc znaleźć sobie miejsca, zaczął szykować się do drogi.
Zaprzągł konia. Wziął na wszelki wypadek kurtkę, zamknął dom na skobel i pomału wyruszył w drogę. 
                                                                                                  *** 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz