Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 16 stycznia 2012

58.

- Ooo, nareszcie jesteś. Jak się udała wycieczka? – spytał tata Jacka, robiąc porządki na podwórku.
- Było bardzo sympatycznie. Objechaliśmy całą okolicę, byliśmy na cmentarzu. Pogadaliśmy sobie. Potem odwiozłem ją do brata. Fajnie mieszkają. Mają nowy dom, bardzo nowocześnie urządzony. Nie z przepychem, ale bramy, zasłony mają na piloty. Bardzo praktyczne urządzenie. Podoba mi się. Nie pokazywali wszystkiego, bo się śpieszyłem. Zaraz się pożegnaliśmy. Umówiliśmy się że następnym razem jak będę to wpadnę na kawę.
- Im się nieźle powodzi. Mają swoją fabryczkę gdzie szyją bieliznę i takie tam.
- Myślą teraz o rozbudowie i dokupieniu nowoczesnych maszyn. Nie wyrabiają się z zamówieniami.
- Mama kończy przygotowywać obiad. Chodź obrządzimy konia, wstawimy bryczkę do środka.
- Bardzo przyjemnie się jeździ w zaprzęgu. Cicho, nigdzie nie śpieszno.
- Pojechać na spacer, to wspaniała rzecz, ale do pracy… Tylko samochód, motor lub rower. Bo co z koniem zrobisz przez osiem godzin gdy jesteś w pracy? Nie ma park-stajni. Nie te czasy, każdy się teraz śpieszy. A koń potrzebuje spokoju, wyczuje gdy człowiek się śpieszy lub się denerwuje i sam staje się nerwowy. Żywe stworzenie przecież.
- Masz rację, w mieście jest inaczej, a i na wsi teraz żyje się inaczej. Też ten ciągły pośpiech, pogoń za pieniądzem.
Skończyli co mieli zrobić i udali się do domu gdzie mama widząc przez okno że mężczyźni wracają, kończyła śpiesznie nakrywać do stołu.
-Myjcie się i chodźcie do stołu. – Krzyknęła w ich stronę gdy usłyszała otwierające się drzwi.
                                                                               ***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz