Łączna liczba wyświetleń

piątek, 13 stycznia 2012

56.

                    - Najlepiej lubię te chwile, gdy groby są posprzątane. Palą się znicze. Można w końcu usiąść na ławeczce i zagnębić się we wspomnieniach. Zawsze spędzam tak sporo czasu.
                    - Masz tu niestety wszystko co najbardziej kochałeś.
                    - Tak to prawda. Zawsze miło wspominam te nasze domowe imprezy i grille, gdy byliśmy jeszcze wszyscy razem. Gdy do nas bardzo często wpadałaś. 
                    - Nie mieliście mnie dość?
                    - Nie, zawsze wpadałaś gdyśmy się ciebie spodziewali. To na kawę, to na ciasto. Wiesz że byłaś bardzo mile widziana. Poza tym nigdy nie zajechałaś z pustą ręką. Ten odgłos skutera poznałbym wszędzie…
                    - To były wspaniałe czasy. Byliśmy tacy młodzi i mieliśmy tylu znajomych. Teraz gdzieś się wszyscy porozjeżdżali, pochowali po domach. Fajnie było by się spotkać po latach. Zobaczyć czy się jeszcze poznamy, co się pozmieniało, jak teraz wyglądamy.
                    - Dobry pomysł, ale jak się teraz odnaleźć? Nie ma nikogo kto by się tym mógł zająć i pozbierał aktualne adresy.  
                    - Yhm, oraz powiadomił wszystkich, zebrał o jednej porze w jednym miejscu. Szkoda że to niewykonalne. - Rozmarzyła się Weronika i spytała Jacka.
                    - Powiedz jak się pozbierałeś po tym wszystkim. O tej tragedii pisałeś w liście. Moja rodzina też wspominała. Jak się uporałeś z tym wszystkim, jak stanąłeś na nogi.
                    - Tak naprawdę to wcale się nie pozbierałem. Nigdy już nie będzie jak było. 
I opowiedział o swoim zwątpieniu, o długotrwałym odrętwieniu. O tym jak postanowił rzucić wszystko i zamieszkać w lesie. Daleko od ludzi. Jak pomału wspomnienia zaczęły blednąć i zaczął powracać do życia. Jak może teraz zajechać na cmentarz i odczuwać smutek, nie tylko cierpienie jak wcześniej. Nigdy od tamtej pory nie odwiedził swojego starego rancza. Nie ma odwagi.
                    Gdy po długiej opowieści Jacka, chwila milczenia zaczęła im się wydawać wiecznością, Weronika zapytała…
                    - To co jedziemy?
                    - Chyba już najwyższy czas. Zajedziemy jeszcze do moich rodziców?
                    - Już nie. Pożegnałam się już z nimi. Chciała bym jeszcze spędzić czas z rodziną, bratem…
                    - To przejedźmy się jeszcze po okolicy i odwiozę cię do nich.
                    - Dobra myśl. Wstali z ławki i pomału zeszli do bryczki.
                                                                                                  ***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz