Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 9 stycznia 2012

52.

              Ranek przywitał ich chłodem. Słoneczko świeciło z całych sił, ale temperatura ledwo przekraczała zero stopni. No cóż przecież to już jesień. Niedługo można będzie się spodziewać przymrozków i śniegu. Staną rzeki, świat przykryje biała śnieżna pierzyna. Też będzie pięknie, ale inaczej. Przed wyjściem z domu znowu, będzie się trzeba długo ubierać. Znowu będzie się nakładało długie sznurowane buty, a do nich ciepłe wełniane skarpety. Grube spodnie, ciepłą kurtkę, szalik i czapkę. Oj, na samą myśl robi się gorąco. Do wiosny, takie ubieranie się wszystkim zbrzydnie. Będą znów z niecierpliwością wyglądać ciepłego słońca, które odchudzi ich stroje.
                    Wszyscy spali dłużej niż zwykle. Długie, nocne rozmowy, przerywane toastami, nie skłaniały do wstawania skoro świt. Wszyscy wygrzebywali się ze swoich pieleszy nieśpiesznie. W milczeniu korzystali z łazienek. Ale na śniadanie wszyscy karnie zeszli na dół, gdy usłyszeli, nieznoszący sprzeciwu, krzyk gospodyni.
                    - Ej leniuchy, dosyć tego wylegiwania się. – Przywitała wesoło w kuchennych drzwiach,  ich markotne twarze.
                    - Dzień dobry…
                    - Nie tylko dobry, ale i późny. Co kto pije? Bo do zjedzenia mam wszystkim jajecznicę na kiełbasie, a na deser wczorajsze ciasto. Pasuje?
                    - Acha… Pasuje, i chyba wszystkim kaawa. – Odpowiedział ziewając Jacek.
                    - Wszystkim kaawa… Weronika dodała naśladując Jacka.
                    - Kaawa i jaaja… Nie pozostawał dłużny tata.
                    Na koniec spuentował ze śmiechem całą sytuację Jacek.
- Ale jaja…      
                    - Siadajcie, nalejcie sobie kawy. Jajka już zaraz podam. Nie pytam jak się spało bo widzę że jeszcze z was sen wychodzi.
                    - Zaraz wyjdzie zupełnie. – Odpowiedziała Weronika nalewając wszystkim kawę.
                    - Chyba był dziś przymrozek. – dodała- Od okna wieje chłodem.
                    - Chyba nie, przynajmniej u nas. Nie widziałam szadzi na trawie ani lodu. Jest piękne słońce, więc zaraz będzie ciepło.
                    - Wezmę jeszcze dziś waszą bryczkę, dobrze? Przejedziemy się z Weroniką po mieście.
                    - Jacek, pojazd jest do waszej dyspozycji. Zwłaszcza że silnik należy do ciebie. – znowu zażartował tata.
                    - No to fajnie. Jak zjemy śniadanie to pomału będziemy się wybierać. Może trochę się ociepli.
                    - Na pewno, zapowiada się śliczny dzień. Proszę jajecznica.  
Nabierali po kolei z półmiska na talerze pachnącą potrawę. Gdy się zapytali jakie też stosuje przyprawy, mama uśmiechnęła się tajemniczo mówiąc że to mieszanka ziół jej pomysłu. Nic nie dało się z niej wyciągnąć. Jedli pomału, zachwycając się smakiem. Niby zwykła jajecznica, a może smakować oryginalnie, inaczej.
                    Po śniadaniu, które zamieniło się w towarzyską pogawędkę i trwało dłużej niż zwykle. Jacek z ojcem poszli wyprowadzić bryczkę, a kobiety zajęły się sprzątnięciem ze stołu i zmywaniem. Gdy się obrządzili, ubrali się ciepło i każdy poszedł do swoich zajęć. Rodzice do ogrodu, Jacek z Weroniką wyjechali bryczką do miasta.
                                                                                                  ***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz