Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 23 stycznia 2012

73.

Gdy wjechał na podwórek, zaczynało zmierzchać, a koń był cały mokry z wysiłku. Całą drogę siąpiło, od rzeki przestało na szczęście już tak wiać. Jednak droga do domu wznosiła się cały czas pod górkę. Mimo że Jacek jechał dłuższą i łagodniejszą trasą, koń zmęczył się bardzo, ciągnąc załadowany ciężkimi pakunkami wóz.
Wóz wstawił do szopy. Zmarznięty nie miał ochoty dziś go rozładowywać. Zaprowadził tylko konia do stajni, wytarł do sucha słomą. Dał jeść, pić i przykrył go na noc derką.  Gdy wszedł do domu od razu rozpalił w piecu i wstawił wodę na gorącą kąpiel. Nie rozbierał się, wyszedł zaraz z wiadrami po wodę do strumienia i po drzewo do pieca bo nie zostało go za wiele. Po powrocie mógł się już spokojnie zdjąć ciężkie ubranie i rozwiesić wilgotne na oparciach krzeseł. Usiadł przy stole, wyjął z torby termos z kawą i nalał do kubka. Wypił łyk i skrzywił się, była już za chłodna. Wylał ją do pomyj i zaparzył sobie nowej. Zostało jeszcze kilka kanapek które zrobiła mu mama. Rozpakował je i pomału zaczął je jeść. Gdy w pokoju zrobiło się już ciepło i woda na kąpiel wreszcie się zagrzała. Rozebrał się i zanurzył w jej zadowolony. Balię postawił koło pieca na którym grzała się jeszcze w garnku woda. Mógł dolewać ją w razie potrzeby do wanny, gdy ta robiła się zimna. Na twarzy pojawił mu się błogi uśmiech. Wreszcie było mu  ciepło.
                                                                               *** 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz