Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 27 lutego 2012

98.

Joanna skończyła swoją poranną toaletę, wylała zużytą wodę do pomyj. Rozejrzała się po obejściu.
Domek nie był większy od tego w którym mieszkała. Miał jedno pomieszczenie przedzielone przepierzeniem i bokówka. Był też za drzwiami, piękny kryty taras, który natychmiast ją zafascynował. Otworzyła drzwi i przekroczyła jego próg.
Jacek miał rację, widok na dolinę, teraz lekko rozmyty przez mgłę, był fascynujący. Tajemnicze były dalekie kontury gór, ukryte we mgle zarośla przy rzece. Stała przez chwilę zauroczona.  Nic tylko postawić sztalugę i malować. Chociaż raz spróbować oddać klimat tego co przyroda sama ma do zaprezentowania. Taras, teraz też sprawiał wrażenie tajemniczego, wiszące krople wody z okapu i sieci pajęczyn między słupkami podtrzymującymi dach.
Z zachwytu wytrąciło ją kipienie wody na piecu. Weszła do kuchni i zamknęła drzwi. Zdjęła wodę przelała do miski i nalała nowej na kawę. Gdy Jacek przyjdzie, będzie miał już ciepłą. Poszukała wzrokiem młynka do kawy, stał na kredensie. Śliczny drewniany z szufladką na spodzie. Miał po bokach stylowe rzeźbienia. Młynek jest, ale gdzie kawa? Podobno jest gdzieś w małym lnianym woreczku, ale nie mogła go nigdzie w kuchni znaleźć. Może jest w spiżarce?
Był, wisiał obok dużej porcji kawy. Podłożyła do pieca i wsypała do młynka brunatne ziarna. Nie było łatwo ją zmielić, przy kręceniu, korbka stawiała spory opór. Namęczyła się trochę zmieliwszy im tą porcję. Kawa była jednak dużo bardziej miałka niż u niej. Znalazła czajniczek, wysypała do środka i przykryła wieczkiem by zatrzymać aromat. Nie zalała jej wodą, chociaż akurat się zagotowała, bo nie wiedziała kiedy przyjdzie Jacek. Odstawiła garnek na skraj pieca i wyszła na dwór. Jacka zastała toczącego wóz do strumienia.
- Hej, hej… - zawołała – Jak tam?
- Już kończę, chwila. Przy szopie w misce postawiłem jajka. Weź je do domu, a ja już obmywam ręce i idę.
- Zaczekam.
- Już się obrządziłem. Zostało mi tylko przejrzeć i umyć wóz. Zobacz, - wskazał ręką na przedzierające się zza chmur promienie słońca – Może dziś znów być ładna pogoda. Cieszysz się?
- No jasne… - odpowiedziała i uśmiechnęła się do Jacka.  Po chwili, trzymając się za ręce, szli razem w kierunku domu,.
                                                                                                  ***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz