Łączna liczba wyświetleń

piątek, 24 lutego 2012

97.

O rezydencji Jacka, Joanna nie mogła wyrobić sobie zdania, bo dotarli na miejsce dopiero późnym wieczorem. Sporo czasu zbałamucili u niej, zrobili sobie obiad. Przy okazji zrobili przegląd i zabezpieczyli jedzenie w spiżarce. Spakowali rzeczy Joanny. A że nie było możliwości by zabrali się wszyscy konno, Jacek wrócił do domu i przyjechał jeszcze raz wozem.
Wozem musieli jechać inną dłuższą drogą, ale droga im się wcale nie dłużyła. Przytulali się do siebie, trzymali za ręce, kradli sobie pocałunki i patrzyli w gwiazdy. Jak dojechali na miejsce, nie chciało im się już nic, tylko położyć i zagrzebać w miękkiej pościeli. Jacek zaprowadził tylko przedtem konia do stajni. Nie rozbierając się, przykryli puchową kołdrą, przytulili mocno do siebie i w mig zasnęli.
***
Rano Jacek obudził się pierwszy. Patrzył na smacznie śpiącą Joannę… nie śmiał jej budzić. Obrócił się w jej stronę, oparł na łokciu i z przyjemnością przyglądał się jej uroczej, spokojnej twarzy. Po kilku minutach, jakby wyczuwając jego wzrok, Joanna otworzyła oczy, uśmiechnęła się i dotknęła ustami jego ust.
Odwzajemnił pocałunek i trwali tak, aż niewygodna pozycja zaczęła im doskwierać. Zaśmieli się, położyli się na wznak i chwycili za ręce.
- Słodko wyglądasz jak śpisz.
- Podglądałeś mnie. - Odwróciła się w jego kierunku - Niedobry. Teraz nigdzie nie będę mogła się przed tobą schować.
 Na jej twarzy zajaśniał uśmiech… Po chwili jednak zbladł. Jacek spojrzał na nią. Zrobiła dziwną minę i z pewnym skrępowaniem, wolno spytała.
- Siku mi się chce… Jacku, gdzie jest tutaj kibelek?
Odetchnął z ulgą i zaśmiał się.
-Ale mnie przestraszyłaś. Skrzywiłaś się jakby coś cię zabolało.  Chodź zaprowadzę cię. Jest tuż koło domu. Narzuć coś na siebie. Wyszli z domu. Było pochmurno i chłodno, powietrze wypełniała zwiewna mgiełka i lekko mżyło.
- Ale dziś paskudnie na dworze. O tam jest kibelek.
Wskazał ręką drogę Joannie, a sam skierował się w stronę zarośli przy domu i tam sam załatwił swoją potrzebę. Gdy skończył, wszedł na ganek by na nią poczekać.
- Ładnie tam masz, jak w prawdziwej łazience. Tapeta na ścianie, deska klozetowa. – powiedziała gdy zbliżyła do niego .
- Jak stawiałem, wychodek, był wystarczający. Teraz można by było pokusić się o zrobienie łazienki w domu. Ale musiałbym powiększyć domek by zdobyć te kilka metrów więcej. Może później, w to trzeba było by włożyć sporo pracy. Myślałem o tym i wiem co należało by zrobić. Ale dla mnie samego… nie wiem, przyzwyczaiłem się… po prostu mi się nie chciało.
- W takich letnich domkach się tego nie robi. Co innego gdy się mieszka cały rok. Brr, chodźmy do domu. Zimno.
- Rozpalę w piecu, zaraz zrobi się jak w uchu. To jest zaleta takich pieców. Kawka? A może poleżysz aż się obrządzę.
- Nie, umyję się trochę i przebiorę. Może przy śniadaniu ci pomogę?
- OK. Woda stoi na szafce, ale zimna. Poczekaj chwilę, to w garnku nastawię i się zagrzeje. Ooo, już się pali. Skoczę na dwór przyniosę kilka polan…. Zaraz przyjdę!
Gdy wyszedł, Joanna zmieniła bieliznę i się przebrała. Później gdy spostrzegła że woda się nieco ogrzała, nalała ją do kubka i do miski by umyć zęby i przemyć twarz. Jeszcze się myła gdy wszedł Jacek.
- O i już cieplutko. - stwierdził - Chyba pogoda się poprawi. Na dworze od wschodu się przejaśnia.
- Mhm… wymamrotała Joanna myjąc zęby.
- Dobra dobra nie przeszkadzam. Obrządzę się i zaraz przyjdę. Później przygotuję wszystko na jutro. Napadało do wozu. Przy okazji będzie można go umyć. Teraz dopiero widać jaki jest brudny. Przyniosę jajek, będzie można je usmażyć. To na razie. – powiedział i wyszedł.
- Mhm…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz