95.
- Witaj Jacku, – powiedziała gdy nieco ochłonęli – przyjechałeś sporo wcześniej. Jeszcze nic nie gotowe i nie zdążyłam się przebrać.
- Jesteś jak zawsze piękna, pachnąca i radosna. Nie mogłem już bez ciebie wytrzymać… Tęskniłem z tobą, nie wiedziałem już co z sobą zrobić. Myślę że się nie gniewasz?
- A wyglądam na taką? – Spytała – Od rana myślę tylko o tobie. Wspaniale że jesteś. Pomożesz mi i szybciej wszystko będzie gotowe. Chodź, piłeś już kawę, bo ja chciałam zaraz ją sobie zaparzyć.
- Chętnie się z tobą napiję.
Jacek wziął za uzdę konia i powoli przytulając się weszli na podwórek.
- Och, nie rozwiesiłam prania, poczekasz chwilę?
- Jasne, nawet ci pomogę jak uwiążę konia.
- Na ganku jest powróz, do którego możesz go uwiązać.
- Dobry pomysł, tak zrobię. Czy tam, - pokazał ręką na łączkę pod lasem – może się paść? Nie będzie przeszkadzać?
- Jasne, czemu się pytasz. Jesteś przecież u siebie. – uśmiechnęła się kokieteryjnie – Co jest moje, to i twoje. – zaśmiała się
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz