Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 29 grudnia 2011

45.

Rusłan, gdy dochodzili, odstąpił od dziewczynki i biegiem ruszył w jego kierunku. Szczęśliwy, wymachując ogonem, zaszczekał, jakby ich sobie przedstawiał. Jacek pochylił się nad nim, kucną i czekając aż dojdzie, zaczął go głaskać.
                    - Jestem Viki, skąd pan ma mojego pieska? – zagadała.
                    - A to twój piesek?
                    - mhm.
                    - Spotkaliśmy się daleko  stąd w puszczy. Błąkał się sam po lesie.
                    - A skąd się tam wziął?
                    - Nie wiem. A  kiedy widziałaś go ostatni raz? Wyjeżdżałaś gdzieś z nim do lasu?
                    - Nie.
                    - Zginął około sześć tygodni temu. Włączył się do rozmowy jeździec na koniu.
Jacek wyprostował się i spojrzał pytająco na przybysza.
                    - Przepraszam, jestem Aleksander, dziadek Viki. Myśleliśmy że już się nie zobaczymy z Burkiem. Zginął i już go opłakaliśmy, a tu proszę…
                    - Burek? - Jacek się uśmiechną. - Ja go nazwałem Rusłan. Jestem z puszczy, za doliną River Fog. Odwiedziłem rodziców w Czarnych Olchach. Jacek – Wymienili z Aleksandrem uścisk ręki.
                    - Jeżeli ma pan chwilę czasu to zapraszam do siebie na farmę. Na pewno czeka tam moja żona z podwieczorkiem i kawą. A i pewnie macie do siebie wiele pytań, dotyczących psa. Serdecznie zapraszam, to tu w drzewach, niedaleko, ta droga na lewo.
                    - Hm, właściwie to na chwilę mogę zajechać. Nie muszę się śpieszyć, do Olch już niedaleko.
                    Jacek wsiadł do dorożki, a Aleksander konno ruszył pierwszy wskazując drogę. Za nimi biegła z Rusłanem rozpromieniona Viki.  Droga do farmy, ogrodzona była płotem z drutu kolczastego. Widać, czasem pędzono po niej bydło, bo cała była zryta racicami i kopytami zwierząt. Nie jechali długo, do obrośniętymi rozłożystymi drzewami i strzelistymi sosnami siedliska, mieli nie więcej niż pół kilometra.  Na szerokim podwórku stały wiaty pod którymi ustawiono maszyny rolnicze i duży ciągnik. Po przeciwnej stronie wybudowano wielką oborę.  A przed wejściem do ukrytego w sadzie, parterowego, obszernego domu, stał zielony pickup. Tam się skierowali. Przywiązali konie do żerdzi przy studni i weszli na przestronną werandę. Stał na niej duży prosty stół i tak samo wykonane surowe krzesła. W rogu werandy była szeroka ława z oparciem i uwieszona do belki przy stropie takaż na ciężkich łańcuchach huśtawka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz