35.
- Siadaj z nami synu do stołu. Dla nas to kolacja, a ty chyba cały dzień tylko na kanapkach?
- Masz rację mamo, zgłodniałem. Jadłem trochę ale to nie domowy posiłek. – odpowiedział - Mmm, ale zapachy! Jak ja coś ugotuję to tak nie pachnie. Ach, to mięsko w galarecie ze słoika. Toż to prawdziwy smakołyk.
- Nie pachnie bo dodajesz za mało przypraw. Proszę nabierz sobie. – podała mu półmisek – A tu sałatka, chlebek, proszę.
Jacek nałożył sobie i oddał półmisek. Do tego wziął dużą porcję sałatki.
- No, warzyw też mi brakuje.
- A to już kochany twoja wina. Miejsce masz, siłę do skopania ogródka też, tylko chęci brak…
- Wiem, wiem, co poradzę na tego lenia?
- Nalać Ci coś? – Wtrącił się ojciec – Mam bardzo smaczną wódeczkę na ziołach. Pachnie tak jak to lubicie…
- Chętnie, dzięki tato.
- A jak to się stało że zrobiło się was dwóch?
- Chodzi ci tato o Rusłana? Złapał się w sidła. Leżał kilka dni zanim wydobrzał. – powiedział z pełnymi ustami.
- A co u Was? Widzę że wszystko OK.
- Tak, wszystko po staremu. Nie chorujemy, pracować nie musimy, czasem gdzieś uda nam się wyskoczyć w odwiedziny.
Tak ogólnie to najlepszy okres w naszym życiu. - Wziął dłoń żony i ucałował. Spojrzeli sobie czule w oczy. Potem uniósł pełny kieliszek do góry i powiedział.
- Na zdrowie, za spotkanie!
- A co tam u Ciebie? Jak się żyje w tej głuszy? Czy ci nie smutno tam jednemu? – Zapytała mama.
- Rozmawialiśmy już na ten temat, chcę spokoju. Po prostu tak mi odpowiada. Mam teraz Rusłana, A domek przy tej pięknej polanie koło drogi nad jeziorem, wynajęła na lato, bardzo miła pani. Maluje obrazy, dochodzi do siebie po pobycie w szpitalu. Często do niej teraz wpadam. Porozmawiać, może trochę z troski, bo mieszka sama w lesie, nikt ją nie odwiedza.
- Kobieta? Ładna? A skąd jest? – spytała.
- A ty zawsze swoje… Jest chyba z tej małej osady za miastem, Górki czy coś.
- Pogórze.
- No właśnie. Ten dom należy do jej Stryja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz