Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 27 marca 2012

118.

Gdy zaterkotał budzik, już nie spali. Może dlatego że nie musieli wstawać skoro świt, a później. Nie musieli już jechać wozem konnym, przecież zaplanowali jechać autem, nie musieli się zatem śpieszyć. Wstali od razu, nie ociągając się. Przygotowali kawę i zjedli jajka na śniadanie. Kanapek teraz nie musieli robić, były zrobione wczoraj, przy okazji kolacji.
Spakowali się w kilka podręcznych toreb, zamknęli dom i wsiedli do terenówki. Wiosenne podmuchy wiatru, oraz słońce, skutecznie osuszyły drogę. Już nie było grząsko. Kolein też nie było za wiele, nie jeździli przecież prawie całą zimę, a i na wiosnę te kilka wypraw bryczką nie uszkodziły im drogi.
Zjechawszy z leśnej drogi w dolinę, przejechali przez kilka kałuż, które też nie sprawiły żadnego problemu aucie. Trochę się obawiali rzeki. Było sporo wody, ale nie na tyle, by w jakimkolwiek sposób zagrozić ich wyprawie. Bród się nieznacznie pogłębił, i tylko szerokość jego była dłuższa. Kamieniste w tym miejscu koryto rzeki, było jak najbardziej już przejezdne. Gdy je minęli odetchnęli z ulgą. To była jedyna przeszkoda której się obawiali.
Gdy podjeżdżali pod górkę, trochę trudności sprawiły im wyrwy którymi spływała woda z zimowego śniegu. Ale i tych miejsc było nie tak wiele. Podróż minęła im w większości spokojnie, mimo tych kilku miejsc gdzie trochę nimi porzucało na boki. Przed południem zostawili za sobą Czarne Olchy, i niezwłocznie skierowali się ku Podgórzu, by wreszcie dowiedzieć się od rodziny stryja, jaki też był powód chęci spotkania się Karola z Joanną, po tak długim ukrywaniu się  i niedawaniu przez niego żadnego znaku życia.
Koło obiadu byli już na miejscu…
                                                                                                    ***      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz