Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 15 marca 2012

111.

- Jak myślisz, chyba nie prędko tu wpadniemy? – Spytała Joanna.
- Gdy słoneczko już zacznie przygrzewać i ptaszki zaczną śpiewać… Masz rację, raczej nie ma potrzeby by tu wpadać. Najwyżej czasem, by naglądnąć czy wszystko w porządku. Może przewietrzyć, a może i by na chwilę zmienić klimat? To własność Twego wuja, już tu nie mieszkasz, to i ja nie mam potrzeby by co i rusz tu wpadać.
- Przygarnąłeś mnie do siebie, to i ja mam już swój dom.... - zamilkła na chwilę i podjęła inny wątek - Ale jednak miło mieć i swój kąt jakby co…
- Jakby co? Myślisz o przeprowadzce do swojego domku we wsi?
- Wiesz że nie o to mi chodziło. To mój domek który wynajęłam, abyśmy oboje mieli coś na wszelki wypadek. Różne rzeczy się zdarzają. A jakby las zaczął się palić? Albo co?
- Mamy przecież wyjście awaryjne, czarnowidzu... Zawsze możemy zamieszkać z rodzicami. Ale nie będę się sprzeczał. To zawsze jest jakąś tam alternatywą na tak zwaną czarną godzinę.
- No widzisz, zawsze lepiej coś mieć w zanadrzu niż nie mieć nic…
- Najlepiej byśmy się o tym nigdy nie musieli przekonywać. Mieszkamy razem, w pięknym miejscu, w fajnym domu. Wszystko zaczyna się już nam układać. Nie ma co gdybać…
- Ale wiesz że…
- Wiem, pfu, na psa urok, zostawmy twoją chorobę, jest i będzie dobrze. Jesteśmy ze sobą, kochamy się i to jest najważniejsze. Co cię dzisiaj napadło?
- Ot nic, przepraszam, trochę się rozkleiłam. Po prostu jestem szczęśliwa i boję się… Chciała bym żeby już tak było i było...
- Będzie, zobaczysz.
    
Zbliżali się już do domu. Las się przerzedzał i widać było ostatnią górkę dzielącą ich od polany. Słońce było jeszcze dość wysoko, więc nie poganiali konia który szedł noga za nogą. W milczeniu pokonywali dalszą drogę rozglądając się i wypatrując zbliżającej się już dużymi krokami wiosny.                    
                                                                                                  ***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz