Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 26 marca 2012

117.

                    Samochód zapalił za pierwszym razem gdy Jacek, chcąc sprawdzić motor przekręcił kluczyk w stacyjce. Uśmiechną się i ze zdziwienia parsknął śmiechem. Całą zimę stał w szopie i zapalił jakby niedawno był jeżdżony. Przetrę go tylko z kurzu i umyję okna. Olej jest, paliwo także, więc tylko wsiąść i jechać.
Pewnie nie będzie nas kilka dni, trzeba się więc obrządzić i zostawić „żywinie” jedzenia na zapas. Problemu z nimi być nie powinno, zwłaszcza że nic z żywego inwentarza im nie przybyło.  
Nigdy niczego nie odkładał na później, więc migiem wszystko zostało zrobione i wrócił do domu.

- Złotko, możemy wyjeżdżać choćby zaraz, u mnie żadnych problemów. A co tam u ciebie?
- Już chcesz jechać?...
- A co? Już nie chcesz?...
- Chcę, ale zadowolę się tym że jutro wyruszymy. Aż tak mi się nie śpieszy. – Odparła z uśmiechem. – Zjemy coś?
- Po późnym śniadaniu trochę zgłodniałem. A co już gotowe?
- Jeszcze z pięć minut…
- No to się myję i przychodzę.
- A ja za ten czas nakryję do stołu.

Jacek wyszedł do łazienki, a Joanna z mrucząc pod nosem piosenkę, zajęła się obiadem. Miło było popatrzeć na jej zgrabne kocie ruchy i przemyślany spryt z którym się wszystkim zajęła. Praca po prostu paliła jej się w rękach. Jednak, w oczach i po sylwetce, spostrzec można było że jest spięta, że myślami jest daleko stąd. Że machinalnie zajmuje się codziennymi czynnościami i coś ją gryzie…
Prawda, nie potrafiła wyłączyć się zupełnie. Czuła instynktownie że przeszłość do niej powraca. Miała tylko nadzieję, że wszystko się zacznie wyjaśniać nie stresując i absorbując jej za mocno. Nie chciała wrócić do tego stanu sprzed lat. Bała się i spotkania i tego że psychicznie nie podoła stresowi jaki ją czeka. Zatrzymała się na chwilę i spojrzała w okno. Na tej czynności przyłapał ją wchodzący do kuchni Jacek.
- Martwisz się, prawda?
- Westchnęła. To widać?...
- Niestety tak. Tęsknię za tą Joanną sprzed kilku dni.
- Ja też. – uśmiechnęła się – Zobacz, jak to jest. Jednego dnia człowiek jest spokojny, myśli że tak będzie zawsze, a następnego dnia, niespodziewana wiadomość, zupełnie rozkłada cię na łopatki…
- Joanno, nie martw się. Myślę że to naprawdę skończy się lepiej, niż w tej chwili wygląda. Nie ma co domyślać się o co tu chodzi. Trzeba trochę poczekać i się dowiedzieć u źródeł. Jutro już wszystko o tej porze będzie wiadomo, a teraz, chodź do stołu. Zjemy sobie coś…
                                                                                                    ***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz