114.
Tak jak można było przewidzieć, Joanna mało spała tej nocy. Niewyspana i podminowana, wstała rankiem i postanowiła zająć się czymkolwiek byle by nie myśleć o przeszłości i nieuchronnym spotkaniu z Karolem.
Zostawiła śpiącego w łóżku Jacka i zaczęła krzątać się w domu. Sprzątała, rozpaliła w piecu, zajęła się przygotowaniem obiadu. Wyszła na dwór do obrządku… Przespacerowała się po dróżce koło lasu, by wreszcie, ciepło ubrana, usiąść z dużą filiżanką kawy na werandzie.
Taką ją zastał Jacek.
- Cześć kochanie! Patrzę że dziś ciebie ranny ptaszek. – zagadnął.
- Witam skarbie. Siądziesz przy mnie?
- Jasne. Piękny dzionek. - Usiadł naprzeciw z filiżanką kawy – Widzę że słabo spałaś…
- Prawie w ogóle.
- Wiesz, przemyślałem wszystko dokładnie i doszedłem do wniosku, że najlepiej będzie jak jutro pojedziemy do Podgórza. To za wiele cię zdrowia kosztuje. Pojedziemy samochodem. Rzekę jakoś przejedziemy, a z resztą sobie na pewno poradzimy.
- Kochany jesteś, wiesz?
- Wiem słonko, wiem… Nie mogę patrzeć na twoje męki. Pojedziemy i dowiemy się o co chodzi. Wolę podziwiać twój uśmiech i wdzięki niż patrzeć jak się stresujesz…
- Wdzięki powiadasz? A co byś powiedział na to, by w podzięce za twoje słowa pobaraszkować trochę w sypialni? Hę? – Zrobiła do Jacka oko…
- No to nie wiem co my tu jeszcze robimy…
Wstali biegiem i zniknęli w drzwiach domu. Nieprędko się w nich znowu pojawili. Joanna po nieprzespanej nocy i tych radosnych miłosnych igraszkach zasnęła od razu. A i Jacek nie chciał jej budzić wyciągając ramienia z pod głowy Joanny. Dom, gdzieś dopiero koło południa zaczął tętnić życiem.
***
Ciekawy blog. Fajnie jest zobaczyc jak to wyglada od twojej strony zycie z SM. Zycze wszystkiego dobrego i powodzenia w blogiem
OdpowiedzUsuń