104.
- Było jeszcze ciemno gdy Jacek obudził się i zaczął wsłuchiwać w odgłosy za oknem. Nie wiało i nie padało, widać było blask księżyca. Uśmiechnął się. Przypuszczalnie czeka ich pogodny dzień. Sięgną po zegarek. Trzecia, można by było już się szykować do podróży. Popatrzył na śpiącą Joannę.
- Niech jeszcze chwilę pośpi. pomyślał
Cmoknął ją delikatnie w czoło i wstał. Zapalił lampę, ubrał się i cichutko zabrał się do wylewania wczorajszej wody z wanny. Nie wychodziło mu to zbyt cicho, jednak nie zbudził Joanny. Dopiero gdy wylawszy wszystką wodę ciągał ją na taras, stuknął niechcący we framugę drzwi i narobił hałasu. Tym razem już się obudziła. Wstała z łóżka i narzuciwszy coś na siebie, wyjrzała zobaczyć co się dzieje.
- Przepraszam. - powiedział spostrzegłszy ją kontem oka – Obudziłem cię… Wanna się zaklinowała i taki efekt.
- A nie trzeba było by już wstawać? – powiedziała ziewając
- No, właściwie można.
Podszedł zaraz do niej, spojrzał w oczy, uśmiechną się i pocałował w jej lekko wygięte w porannym kaprysie wargi.
- Kocham cię…
- Ja ciebie też Jacku… - odpowiedziała - Chodźmy, szykować się do drogi.
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz