Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 12 marca 2012

108.

Droga była piaszczysta i nie było błota. Nadmuchiwane, szerokie koła i resorowane zawieszenie, dawały duży komfort jazdy, więc mogli śmiało jechać szybciej.  Po pół godzinie wyjechali z gęstwiny. Tu las stawał się coraz rzadszy. Zaczęli się zbliżać do nasłonecznionej polany.
                    - Cieplej tu prawda? – spytał
                    - Zdecydowanie. Tu już czuć wiosnę. Wiesz… Znowu chce mi się wyjść w plener. Namalować jakiś nowy widok.
                    - Masz jakiś pomysł?
                    - Na rzece, jest taki zakręt gdzie rosną skarlone wierzby. Tam po drugiej stronie, na wzniesieniu, stoi stara rozłożysta olcha, a w jej cieniu rośnie rodzina brzóz. Ich białe pnie i delikatne witki gałązek, o soczystej świeżej zieleni, ślicznie wyglądają na tle tego drzewa i dalekiego pasma gór. W głowie mam ten widok i tym roku go na pewno namaluję.  
                    - A przy okazji odwiedzin, te obrazy które skończyłaś zimą, zawieziemy do Ewy do jej galerii?
                    - Tak, myślałam o tym, na pewno. Może je sprzeda i wpadnie nam trochę grosza? Ciekawa jestem, czy te poprzednie sprzedała? Mówiła że nawiązała jakieś kontakty z prawdziwym marszandem.
                    - Ooo… Naprawdę? Pewnie to ktoś z tych terenów. Bo kto by wiedział że istnieje takie miasteczko w tym regionie.
                    - Nie mówiłam ci tego? Pewnie coś mi przeszkodziło i wyleciało mi z głowy. Ewa liczy na udaną współpracę. Facet szuka talentów. Nie tylko malarzy, ale rzeźbiarzy, wikliniarzy, wszystkich tych którzy mogli by wypełnić wnętrza bogatym ludziom. Ma kilka filii swej firmy w kilku krajach. Sprzedaje prace Indian, naturszczyków, górali, a także prace wybitnych artystów. To bogaty facet i ma gust. To może i na ciebie zwróci uwagę.
                    - Wątpię, ale było by miło.
                    - A co z portretem dla moich rodziców? Zbliża się ich rocznica ślubu, jakoś początek czerwca. Obiecałaś ich namalować? Prezent na odnowienie ślubów...
                    - Pięćdziesiąta rocznica, pamiętam. Jakże bym mogła zapomnieć. Przecież nas zaprosili. Zostały już tylko drobne poprawki, no i ramy... Tyle lat razem. Musimy kupić coś nowego do ubrania, my też musimy przecież dobrze wyglądać. Będzie wielu znajomych i jak to bywa przy takich okazjach, dobry powód do plotek. 
                    - A może damy im kochanie nowy? Może i my byśmy się w końcu pobrali?
                    - Przecież rozmawialiśmy o tym. Chciała bym spotkać się z Karolem i pozałatwiać wszystkie zaniedbane papierowe sprawy. Chciałabym z czystym sumieniem i całkiem legalnie rozpocząć życie u twego boku. Może w końcu się odezwie…
                    - Nie wiem czy to jego złośliwość, czy naprawdę nie mogą się z nim skontaktować.
                    - Trudno powiedzieć. Pamiętam go z okresu przed naszym rozstaniem. Był zły złośliwy i doprowadzał mnie do kresu wytrzymałości. Ale był także wrażliwym i odpowiedzialnym człowiekiem. Mógł wyjechać i nie dać dotąd znaku życia. Ale myślę że w końcu da jakiś znak. A jak nie on, to może Adaś się odezwie. Jest w wieku gdy się szuka swoich korzeni.
                    - Pragniesz tego, prawda? – Spytał Jacek.
                    - Bardzo… - Joanna przytuliła się do niego i się zamyśliła. Przez chwilę jechali w milczeniu.
- Myślałam co Adasiowi powiem, gdy się spotkamy. Jednak wiem, że nigdy nie powie się wszystkiego co się chce powiedzieć. Boję się tego spotkania, a zarazem bardzo go pragnę. Ciekawa jestem jak wygląda. Czy jest podobny bardziej do Karola czy do mnie. Adaś powinien chodzić teraz do średniej szkoły. Przecież to już mężczyzna, nie Adaś tylko Adam. – uśmiechnęła się smutno…
- Czas leci kochanie. Najlepiej to widać po naszych bliskich. Ale może zmieńmy temat, upływ czasu każdego stresuje, każdego starszego, bo młodzi to inna historia. Ale patrz, dojeżdżamy już do polany.
Las się przerzedzał i w pomału zaczął się odsłaniać widok na dolinę. Słońce tu mocno grzało i w zasuszonej trawie pokazywały się pierwsze wiosenne kwiaty. W zaciszu południowej strony pojawiały się na drzewach jasnozielone liście. Tu już było naprawdę sucho.
- Pamiętasz tu nasze pierwsze spotkanie?
- Za każdym razem, gdy tu jesteśmy, przypominasz mi o tym Jacku…
- Widocznie, bardzo wyraźnie utkwiło mi w pamięci. – zaśmiał się i odwrócił się do niej
- Pewnie jest to miłe wspomnienie. - Przytulił Joannę i pocałował.
- A pamiętasz gdy się pierwszy raz przytulaliśmy? Ale się wtedy rozczuliłem…
Joanna odwróciła się do niego i z politowaniem pokręciła głową.
- Głowa siwieje…
- Głodnemu chleb namyśli… Kocham cię.
                                                                                                  ***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz