Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 marca 2012

105.

Po pół godzinie podróży, wyjechali z lasu i znaleźli się na drodze wiodącej do rzeki. Świtało. W dolinie, tylko przy ziemi była mgła. Utrzymywały ją tam gęste krzewy i trawy. Wyżej, rozwiewana była przez lekki poranny wietrzyk, a powietrze było tam rześkie i klarowne.
Z kozła nie było widać dokładnie drogi i trzeba było zaufać instynktowi konia. Wyglądało to tak jakby płynęli po wodzie, z której wystawał tylko łeb i grzbiet konia, ciągnącego ich  łódź. Czyli wóz z niewidocznymi kołami. 
Droga była tu równa, ale oni jechali wolno. Jacek objął ramieniem Joannę. Wskazywali sobie palcami ciekawe miejsca, podziwiali je i komentowali. Z czasem zbliżyli się do brodu. Wiatr w tym miejscu lekko zawirował i stworzył obraz jakby wrzącej powierzchni. Wiedzieli że widok ten jest ulotny i że za chwilę zginie, napawali się więc nim szybko, tak, by jak najdłużej zatrzymać go w pamięci.
Koń pochylił głowę i zaczął pić wodę z rzeki. Ich rozbiegane po okolicy oczy, spotkały się i uśmiechnęły do siebie. Za moment też i spotkały się i ich usta, zawsze spragnione siebie i stęsknione.
Po chwili koń ruszył i wolno przewiózł ich przez rzeczny bród. Teren zaczął się wznosić i zmieniać. Jechali pod górkę. Wozem zaczęło podrzucać na kamienistym drodze. Musieli trzymać się ławki by nie spaść. Jacek wiedział że po tej ciężkiej, nieprzyjemnej jeździe czeka ich nagroda. Piękne miejsce odpoczynku pod wodospadem. Joanna tego nie wiedziała, patrzyła na pogodną minę Jacka z zazdrością, trzęsąc się i podskakując na ławce.
Wreszcie wjechali na górę i mijając zakręt, zaczął im się odsłaniać widok na polanę z wodospadem. Joanna ze zdziwienia otworzyła usta. Nigdy nie widziała tego miejsca. Musiała na początku lata jechać do domku stryja inną drogą.
- Jacek, jak tu pięknie! Jak tu się takie miejsce zachowało? Teraz rozumiem ten twój stoicki spokój na tej kamienistej drodze. Wiedziałeś o tej polanie... Teraz wiem gdzie jest ten  obiecany cudowny postój. Miałeś rację, tu jest ślicznie.
Joanna objęła go i pocałowała. Gdy podjechali do ławek, Jacek pomógł jej zsiąść z wozu, a ona poszła rozejrzeć się po okolicy. Gdy wyprzągł konia i wyciągnął torbę z posiłkiem, podszedł do niej i powiedział:
- Ślicznie tu prawda? Popatrz jak woda prześlizguje się pomiędzy kolorowymi i zwisającymi tu krzewami. Jakże uroczo wyglądają w słońcu. Joanno, jestem naprawdę szczęśliwy. Wiesz, teraz właśnie rozpoczął się nowy etap naszego życia. Wspólnego życia.
Spojrzeli na siebie, Jacek objął ramieniem Joannę i mocno do siebie przygarnął. Stali tak na tle wodospadu. Stali tak długo. Tulili się i całowali…
                                                                                                  ***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz