142.
W czasie śniadania, zarówno Jacek jak i Joanna,
zauważyli w sobie zmianę która dotyczyła ich zachowania, w czasie odwiedzin ich
przez Adama.
Wiele na tej wizycie korzystają, patrzą na niektóre
sprawy trochę inaczej i są bardziej jakby swobodni. No może nie, bo swobody im
nigdy nie brakowało. Ale jakby towarzyszył im jakiś dystans do siebie, do
różnych sytuacji. Może nawet są milsi i bardziej tolerancyjni. To im bardzo się
spodobało. Teka atmosfera im bardzo odpowiadała.
- To co Jacku – odezwała się Joanna – wyjeżdżamy w plener
zaraz pośniadaniu, czy nie będziemy się śpieszyć?
- Myślę, że nie będziemy się śpieszyć. Spokojnie
wypijemy sobie kawę, zjemy coś słodkiego. A skoro ustaliliśmy że na obiad do
domu nie wracamy, to musimy przygotować coś ze sobą.
- Ja Wam pomogę. A może zjemy coś w chatce stryja? Tam
rozpalimy ognisko, upieczemy coś na patyku? Po balangujemy tam trochę i
pojedziemy nad wodę…
- Świetny pomysł. Już wiem co jeszcze ze sobą wezmę –
kociołek. Ugotujemy w nim coś ekstra.
- Oj, już bardzo dawno z jego usług nie korzystaliśmy.
– wtrącił Jacek – Jestem za.
- I ja też, ja też. Nie mogę się już wprost doczekać.
Chodź wujek, zaprzężemy konia w bryczkę…
- Mamy się przecież nie śpieszyć. Konia zaprzężemy na
końcu, zdążymy. Czy byłeś kiedyś na polowaniu? Może wezmę strzelbę ze sobą…
- Oj tak, nigdy nie byłem. Ale radocha, tyle wrażeń…
- Moi drodzy, tylko bez przesady. Na wszystko
przyjdzie czas. To przecież nie nasz ostatni taki wyjazd. Powolutku…
- Myślę, że na skromne polowanie, pod wieczór, nie
zabraknie nam czasu. Biorę strzelbę. – Rzucił szybko Jacek i zmrużył oko
patrząc na Adama – Kto jest za?...
- Ja, ja. - Adam, swoim głosem zagłuszył wszystko.
Joanna tylko machnęła ręką i z uśmiechem chwyciła się za głowę.
- Ja z Wami nie wytrzymam…
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz