Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 28 czerwca 2012

152.

Błyskawice przecinały powietrze co chwila. Towarzyszące im grzmoty powodowały nieprzyjemne mrowienie koło kręgosłupa. Błyskało i grzmiało. Wiatr to cichł, to się wzmagał. Las piszczał i wił się na wietrze jak wąż. To była jedna z największych burz, jakie Jacek przeżył w życiu.
Nieprzyjemny klimat burzy potęgowała jeszcze ciemność i niesamowicie silny wiatr spływający z góry ku dolinie. Wszyscy nie spali, bali się aby spadające drzewa nie uszkodziły im domu. Siedzieli ubrani i przytuleni do siebie na łóżku. Drżeli za każdym razem, gdy w pobliżu uderzył piorun przypominający przetaczające się po niebie armaty. Ciemność rozświetlały im tylko błyskawice i mała akumulatorowa lampka.
Siedząc tak wyobrażali skalę zniszczenia jaką spowoduje wiatr towarzyszący tej rozbłyskującej co chwila piorunami burzy. Modlili się by szybko się skończyła i zostawiła ich i ich domostwo w spokoju.     
Jednak jak to mówią, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, zjednoczyła ich ta burza bardzo. Ten strach i troska o siebie i dom spowodowała, że stali się bardziej sobie bliscy. Tworzyli niezaprzeczalnie teraz prawdziwą rodzinę. Tego nie mogli zaprzepaścić. To było coś wielkiego i zarazem eterycznie wzniosłego. Scaliło to ich i znacznie przybliżyło. Adam stał się ich synem…
                                    ***


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz