Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 11 czerwca 2012

143.

Wyjechali z domu w spaniałym humorze. Trochę podekscytowani zachowaniem Adama, dla którego wszystko było nowe. Pierwszy raz w życiu uczestniczył w takiej wyprawie.  
Dla nich też było nowością, przebywanie ze sobą w tworzonej przez nich właśnie rodzinie. Nie myśleli, że będą znowu uczestniczyć w tworzeniu czegoś, co utracili przez tragiczne wydarzenia.
- Hej uważajcie! Tutaj nas trochę pokolebie, trzymajcie się, nie wypadnijcie z wozu.
Jacek ostrzegł ich, bo wjechali właśnie na odcinek, gdzie woda ściekająca z wiosennych roztopów zrobiła kilka poprzecznych bruzd na drodze.
- Będę musiał kiedyś to wyrównać. Nieźle tu musiała płynąć ta  woda. Strumienie stworzyły jakby koryto rzeki.
- No bo i było sporo śniegu tej zimy. A i temperatura mocno się wahała, raz upał, a raz mróz, szczególnie w nocy.
- Daleko jest jeszcze do chaty stryja? – Spytał Adam.
- Co, już się niecierpliwisz? W ciągu godziny powinniśmy tam dojechać…
- Nie, tak tylko pytam. Cały czas lasem będziemy jechać?
- Prawie, pod koniec będziemy mieli gołe zbocze i polanki na stoku. Będziemy mieli piękne widoki. Zobaczysz.
- A do jeziora stamtąd daleko?
- W prostej drodze nie tak bardzo. Lecz drogę będziemy mieli krętą i pewnie wyboistą. Prawie cały czas przez las. Na pewno będzie z godzina, albo i lepiej.
- Super.
- Widzę że lubisz takie wycieczki. – powiedziała Joanna.
- Chyba tak, nie wiem. Ta jest pierwsza. Sporo podróżowaliśmy, ale po równym i lasów tam było niewiele. Raz mieszkaliśmy przez dłuższy czas w miasteczku nad rzeką. Tam było ciekawie.
- Chodziłeś tam do szkoły?
- Byłem jeszcze za mały. To było na początku. Później tata mnie zapisał, ale sporo jeździliśmy to i szkół było trochę. Nigdzie nie zagrzewaliśmy miejsca, nie miałem kolegów. Trochę to smutne.             Ostatnio była chyba okazja się zadomowić. Tata poznał dziewczynę. Ale zachorował i wszystko się rozmyło.
- Chyba mocno to przeżywasz?
- Na początku bardzo. Teraz już nie wiem co o tym wszystkim myśleć…
- Się narobiło, co nie? Pewnie jest ci smutno?
- Może tak, nie wiem. Chyba nigdy nie było mi za wesoło. Zawsze było coś takiego w powietrzu… Jakby niepewność, coś tymczasowego.
- Oj biedaku. Chodź przytul się do mamy, daj buziaka. Obiecuję że będzie już tylko coraz lepiej. Przynajmniej teraz ty będziesz współdecydował o swojej przyszłości. Od dziś żadnej tymczasowości. Zobaczysz…               
                                                            ***


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz