144.
Las
zaczął się przerzedzać i wkrótce wyjechali na otwarty teren.
- No i
jak? - Spytał Jacek Adama. – Pięknie, prawda?
- Tu jest
jeszcze piękniejszy widok niż z tarasu u ciebie. A myślałem ze to nie możliwe…
- Muszę
ci niestety przyznać rację. – Uśmiechnął się Jacek.
- Jacku
nie smuć się. Zawsze znajdzie się coś co wyda się ładniejsze, a tym czasem jest
tylko inne. Ten wodospad w drodze do miasta, też jest piękny, ale nie sposób
jest zamieszkać wszędzie gdzie jest ślicznie. Zawsze można tam pojechać i
podziwiać widoki… O tak jak teraz, jedziemy i zachwycamy się różnymi miejscami.
Raz tu, raz tam…
- Zaraz
będziemy podziwiać domek stryja. Już kawałeczek.. – Powiedział Jacek i cmoknął
na konia. – Tu niedaleko pierwszy raz zobaczyłem twoją mamę jak malowała obraz.
- To mama
maluje?
- I to
jeszcze jak. Widziałeś te obrazy które wiszą u nas na ścianie? To twoje mamy.
- Jejku,
nie wiedziałem. Są śliczne
- Masz
bardzo zdolną mamę…
- Oj
Jacek przestań słodzić.
- Nie słodzę,
mówię obiektywnie.
- Jesteś więc
przemiły… Chodź, niech cię uściskam. - Joanna przytuliła się do Jacka i pocałowała.
– Dlatego tak ciebie kocham, wiesz?
- Wiem kochanie,
wiem. – I puścił oko do uśmiechającego się Adama.
Po chwili
byli już na miejscu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz