163.
- Jednak z dystansu, Joanno, teraz
dobrze sobie przypomnieć nasze miny i zachowanie w kościele. Pamiętasz jak
ksiądz się potknął, albo najlepiej jak się zaciął składając nam życzenia…
-
Acha, wyglądało to tak jakby szukał u nas ratunku… Dobry stary ksiądz. Dla mnie
najtrudniejsze było przetrwać te życzenia na schodach po zakończeniu ceremonii.
Na koniec już miałam dość. W kółko to samo, no i ta niekończąca się kolejka…
-
No, masz rację. A kwiaty, była cała masa. Co z nimi zrobiono?
- To sprawa
starszych. Część została w kościele, częścią ozdobiono stoły na weselu. A
reszta pojechała do domu. Trochę róż suszy się jeszcze na stryszku.
- Ciekawy jestem
jak udały się zdjęcia. Trzeba będzie wpaść do fotografa i je odebrać.
- Jejku! Racja.
Trzeba posegregować i rozdać je rodzinie i znajomym. Musimy się wybrać kiedyś
do miasta.
- Musimy
poodwiedzać i podziękować za przybycie.
- Szkoda że
Karol nie wytrzymał do końca. Miły byłeś że go odwiozłeś do domu. Ślub go
wykończył, a wesele jeszcze dobiło. Słabiutki już jest…
- Odwiozłem bo
byłem jeszcze najbardziej trzeźwym gościem na weselu. W domu się nim zajęli
troskliwie. Na drugi dzień wpadł przecież jeszcze na chwilę na poprawiny.
- Ale to już nie
to. Został z niego cień człowieka. Lada chwila można się spodziewać wiadomości
o jego śmierci. Dobrze że doczekał naszego ślubu. Tak chciał na nim być… Adaś
też nie do końca był sobą na weselu. Wspaniały dzieciak.
- Był ozdobą
wesela, nie przesadzaj. Do wszystkich się przymilał, pogadał, a i czasem
rozbawił drętwiejsze towarzystwo. Gdzież się taki uchował…
- Tak, ale wiem
że się martwił o ojca…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz