Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 28 sierpnia 2012

163.
- Jednak z dystansu, Joanno, teraz dobrze sobie przypomnieć nasze miny i zachowanie w kościele. Pamiętasz jak ksiądz się potknął, albo najlepiej jak się zaciął składając nam życzenia…
            - Acha, wyglądało to tak jakby szukał u nas ratunku… Dobry stary ksiądz. Dla mnie najtrudniejsze było przetrwać te życzenia na schodach po zakończeniu ceremonii. Na koniec już miałam dość. W kółko to samo, no i ta niekończąca się kolejka…
            - No, masz rację. A kwiaty, była cała masa. Co z nimi zrobiono?
- To sprawa starszych. Część została w kościele, częścią ozdobiono stoły na weselu. A reszta pojechała do domu. Trochę róż suszy się jeszcze na stryszku.
- Ciekawy jestem jak udały się zdjęcia. Trzeba będzie wpaść do fotografa i je odebrać.
- Jejku! Racja. Trzeba posegregować i rozdać je rodzinie i znajomym. Musimy się wybrać kiedyś do miasta.
- Musimy poodwiedzać i podziękować za przybycie.
- Szkoda że Karol nie wytrzymał do końca. Miły byłeś że go odwiozłeś do domu. Ślub go wykończył, a wesele jeszcze dobiło. Słabiutki już jest…
- Odwiozłem bo byłem jeszcze najbardziej trzeźwym gościem na weselu. W domu się nim zajęli troskliwie. Na drugi dzień wpadł przecież jeszcze na chwilę na poprawiny.
- Ale to już nie to. Został z niego cień człowieka. Lada chwila można się spodziewać wiadomości o jego śmierci. Dobrze że doczekał naszego ślubu. Tak chciał na nim być… Adaś też nie do końca był sobą na weselu. Wspaniały dzieciak.
- Był ozdobą wesela, nie przesadzaj. Do wszystkich się przymilał, pogadał, a i czasem rozbawił drętwiejsze towarzystwo. Gdzież się taki uchował…
- Tak, ale wiem że się martwił o ojca…  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz