160.
Najpierw z domu wyszli młodzi, za nimi
świadkowie i rodzice. Po zawsze wzruszającej chwili pożegnania, modlitwy z
ucałowaniem krzyża, wszyscy byli nieco wzruszeni tą podniosłą chwilą. Jednak
gdy słońce zaświeciło na twarze wychodzących, miny się wszystkim rozpromieniły…
Toć to nie
pogrzeb, lecz dla wszystkich bardzo radosna chwila. Ślub i wesele! Czas stawić
czoła wyzwaniom… Do dzieła…
Z
domu do świątyni wszyscy pojechali strojnymi bryczkami. Nie było to wszak
daleko. U bram Kościoła przywitał ich szum rozmów zaproszonego tłumu gości
weselnych. Wszyscy się uśmiechali, czasami dawali znać o swej obecności machnięciem
dłoni.
Jacek
niepotrzebnie się martwił. W kościele wszystko przebiegało jak z góry było ustalone.
Ksiądz już czekał na nich w zachrystii. Tam skierowali swoje pierwsze kroki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz