Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 23 sierpnia 2012

       
 161. 
- Witam młodą parę. Proszę, zapraszam… Na stole leży komplet dokumentów do podpisania. Nic się nie zmieniło od ostatniego razu?… Widzę że nie, tak tylko spytam… Chodźcie kochani, podpiszmy to co nam biurokracja każe i zatwierdźmy to przed ołtarzem.
            - Proszę. Tu podpisuje młoda. Tak… Pan młody. Ślicznie… Proszę świadków. Tu się podpisuje świadkowa. Proszę świadka, tu podpis, no ślicznie. Teraz możemy zacząć ceremonię. Wszyscy wiedzą co robić?... A więc, zapraszam.
           
            Młodzi ze świadkami wyszli i zajęli miejsce w otwartych drzwiach kościoła. Ksiądz natomiast zaczął się przebierać do ceremonii. Trwało to chwilę, więc goście którzy zajęli już miejsca w ławkach, ze znudzonymi minami rozglądali się dookoła.
            Świątynia nie była jakoś specjalnie przybrana do ślubu. Jedynie ławki były ozdobione kokardami z wielkich wstążek, a przez środek kościoła rozłożony był czerwony dywan w małe wzorki.
            Nagle, wszyscy aż drgnęli… Zewsząd zabrzmiał głośny akord marsza Meldensona. To organista zaczął swój popis rozpoczynający całą ceremonię. Wszystko, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zaczęło ożywać i nabierać tempa w blasku zapalających się po kolei żyrandolach, zwisających z sufitu na długich srebrnych łańcuchach. Zabrzmiał dzwonek i orszak z młodymi ruszył pod ołtarz w kierunku oczekującego na nich kapłana. Wszyscy zamarli w bezruchu, obserwując młodych… Była to chwila na którą wszyscy czekali…
                                                                       ***
            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz