185.
Ich życie bardzo
zmieniło się od chwili zamieszkania w Miasteczku.
Adam po szkole
podstawowej, podjął naukę w Technikum Elektrycznym. By przygotować się w ten
sposób do studiów na Stanowej Politechnice.
Joanna, znalazła
pracę na pół etatu w szkolnej bibliotece, natomiast Jacek podjął się pracy w
pobliskim sklepie jako zaopatrzeniowiec. Zaczęło się im świetnie układać.
Zatrzymali za namową ojca Jacka swą posiadłość nad River Fogg. Bo chciał on na
starość przeprowadzić się tam latem i spisać historię tych terenów. Po śmierci swej życiowej towarzyszki, zmienił
się. Znalazł sens życia w czytaniu książek, biografii i monografii okolicznych
miejscowości.
Polubił spacery
po lesie, wycieczki bryczką, łowienie ryb. Jedynie nie wziął przykładu z Jacka
i nie polował. Tak spędzał swój czas na pograniczu dwóch domów. Jacek, Joanna,
Adam, byli też częstymi gośćmi w domku pod lasem. Spędzali tam często weekendy,
urlop. Łowili ryby, zbierali leśne owoce, grzyby. Jacek bardzo często wybierał
się na polowanie, gdy tylko mieli ochotę na dziczyznę.
Odnowiła się
znajomość z Weroniką, starą przyjaciółką jego i Laury. Jej sieć sklepów
powiększyła się, a jeden założyła nawet w ich miasteczku. Mimo że nadal
mieszkali z Markiem w Europie, to kilka razy do roku wpadali do nich z
odwiedzinami. Dzieci ich też bardzo polubiły mentalność ludzi z tych stron.
Myślały by kontynuować naukę w kraju ich matki i tu kiedyś wrócić. Nie bardzo
im się podobało życie w Europie, w śród stresu, walki szczurów i kultu mamony.
Joannę
zakwalifikowano do programu i zaczęła dostawać lek na swoją chorobę. Czuła się
dobrze, nie miała rzutów, a brak stresu powodował u niej polepszenie i radość z
życia.
Po kilku latach
od przeprowadzki, zmarł jej stryj Henryk. Bardzo to przeżyła. Nawet
przychorowała nieco. Była to chyba najżyczliwsza osoba w jej otoczeniu, oprócz
rodziny Jacka. Przepisał na nią tą posiadłość przy polanie, skąd rozpościerał
się ten wspaniały widok na dolinę i gdzie spotkali się pierwszy raz z Jackiem.
Ot i tak toczyło
się ich życie. Raczej spokojnie i przewidywalnie. Rzadko kiedy przetaczały się
i zmierzały w ich kierunku jakieś burze niepowodzeń, porażek, przeżyć.
Ot żyli jak
większość spokojnych ludzi w okolicy. Cieszyli się z małych radości które
zsyłał im los, ze spełnionych planów, marzeń. Zostawiali innym ambitne plany,
pogoń za zaszczytami, majątkiem. Uważali że takie życie jakie prowadzą, da im więcej
spokoju i satysfakcji.
Powoli spełniali
swoje marzenia i plany. Ze stoickim spokojem cieszyli się z tego, co zsyła im los…
KONIEC… ;-D
Mam prośbę przy okazji... ;-D Skończyłem opowiadanie, które było sprawdzeniem mych możliwości i moim postanowieniem noworocznym. Jeśli ktoś umiał by zredagować ten tekst i wie jak działają wydawnictwa by te opowiadanie wydać...To powiem - że jest moin marzeniem by to co napisałem, zaczęło żyć swoim życiem i poszło w świat, dając być może radość takim jak ja... A przy okazji, być może, jakbym dostał trochę grosza za ten tekst byłbym nadzwyczaj szczęśliwy... Dziękuję i proszę o ewentualny kontakt... ;-*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz