182.
Siedzieli sobie
na siedziskach z bali przy ognisku, z
usmażonymi rybami na tackach i kieliszkiem wina w dłoni. Śmieli się i
przerywali sobie, rozmawiając na temat dzisiejszych przeżyć. Robili sobie plany
wypraw na polowanie, na grzybobranie, na następny wypad na ryby. Czas mijał im
w beztroskiej, radosnej atmosferze.
Tak było i w następnych
tygodniach ich wspólnych wakacji na wzgórzu, które okazać się miały najszczęśliwszym
i ostatnim beztroskim okresem w ich życiu. W chwili gdy zastanawiali się nad tym
co zrobią gdy przyjdzie jesień i trzeba będzie wyprawić Adama do szkoły, dotarła
do nich tragiczna wiadomość. Sparaliżowała ich ona zupełnie…
Mama Jacka zmarła
na udar mózgu. Jakaś żyłka w jej głowie pękła i nawet natychmiastowa pomoc nie mogła
jej uratować… Nie męczyła się w ogóle, zmarła po kilku godzinach nie odzyskawszy
przytomności. Wszyscy, a najbardziej ojciec Jacka był przybity jej niespodziewanym
zgonem.
Mieli tyle planów.
Tak się cieszyli ze szczęścia Joanny i Jacka. Tak czekali na wizyty Adasia, a tu
nagle taki cios…
Mama Jacka spoczęła
na cmentarzu w pobliżu grobu Laury i Leny. Wielki smutek zagościł teraz w ich domu.
Może odbił by się bardziej na ich życiu, gdyby nie bliskość jesieni i potrzeba pójścia
Adama do szkoły.
Postanowili że przeniosą
się do miasta, zamieszkają w domu rodziców i będą się opiekować ojcem. Dom był duży,
w pobliżu szkoła, a że ojciec Jacka bardzo nie chciał zostać sam, zdecydowali się
na przeprowadzkę. Zamieszkali w mieście, a epizod ich życia nad River Fog pozostał
już tylko w ich pamięci.
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz