Łączna liczba wyświetleń

środa, 8 października 2014

         131. Jeszcze mogę o pogodzie coś wkleić... Nie zapomniałem co było i nie podniecam się anomaliami w pogodzie, bo je wszystkie przeżywałem... Myślę że to zasługa mediów, że rozdmuchują na cały świat to, co było kiedyś lokalne...
(...) Pogoda wówczas była, podobna do tej dzisiejszej. Zapamiętał straszną, czarną chmurę huraganu, co zwiała im dach z pieczarkarni. Kilkukrotne oberwanie chmury, kiedy woda ciekła zewsząd strumieniami i zalała nawet kopalnię gliny z koparką. A raz była taka wichura, że u sąsiadów powyrywało z korzeniami wielkie stare drzewa.
U ciotki Marysi, w Dojlidach, po przejściu trąby powietrznej trzeba było remontować dom. Słupy wysokiego napięcia wicher giął tak, jak nieznośne dziecko zabawki. Burze były często takie, że grzmot następował po grzmocie. Bardzo często piorun uderzał w komin lub wyrobownię w cegielni, która stała niedaleko od domu. Raz podczas stawiania werandy, burza była rano, po południu i wieczorem. Było wtedy upalnie i parno. A u dziadków podczas żniw, pamięta taki upał, że godzinami z braćmi ciotecznymi nie wychodził z rzeki.
Ale także i zimy były wtedy mroźne i śnieżne. Takie, że trudno z rana było wyjść z domu, bo śnieg leżał powyżej klamki. Drogę odśnieżały spychacze, wielkie Stalince. Potem pługi wirnikowe, które pozostawały za sobą głębokie kaniony ze śniegu. Było czasem tak zimno, że trzeba było twarz obwiązywać szalikiem, bo można było sobie nos odmrozić. Często zamykano szkoły na wiele dni. (...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz